Film Magazyn Recenzja 

Festiwal filmowy Pięć Smaków – Dzień 3

Rzeka czasu, reż. Yang Chao, Chiny

Chiński reżyser poczynił ogromne nakłady pracy i czasu, aby stworzyć swój najnowszy film „Rzeka czasu” – wystarczy choćby napomknąć, że cała ekipa spędziła trzy miesiące nieustannie na łodziach, płynąc rzeką Jangcy. Yang Chao snuje swoje rozważania na różnych płaszczyznach – nie tylko czasowych, w powolnym tempie, ukazując przy tym przemianę swojego rodzimego kraju oraz niewypowiedzianą tęsknotę za tym, co odeszło. Oś fabularna skupia się na postaci kapitana statku transportowego – Chuna, który znajduje notes pełny wierszy, co stanowi punkt wyjścia jego podróży. Dwa światy – ląd i woda, ścierają się ze sobą, a w tle gdzieś słyszalny jest dźwięk dzwonów świątyni. Duży wkład do ostatecznej wizji produkcji wniósł niewątpliwie Ping Bin Lee odpowiadający za zdjęcia – szerokie kadry ukazujące monumentalności zarówno przyrody, jak i wytworów człowieka, nabierają głębszego znaczenia, wciągając widza w konieczność rozważań i analizy obrazu. „Rzeka czasu” przywodzi na myśl dzieło Jima Jarmuscha „Paterson”, bowiem ukazywane na ekranie urywki poezji są zadziwiająco proste i piękne jednocześnie. Reżyser przyznał się, że to jego twórczość zdobi film, co pozwala jeszcze dociekliwiej odczytywać pokazywaną historię. Film Yang Chao przede wszystkim jest świetnie wykreowany pod względem wizualnym, a i fabularnie stanowi niezwykle intrygującą przygodę – być może europejski widz nie dostrzeże wszystkich ukrytych znaków, ale warto zmierzyć się z tym zadaniem.

Szerokiej drogi, reż. Chung Mong-hong, Tajwan

Igranie z konwencją gatunku filmowego staje się już utartą ścieżką, którą podążają kolejni twórcy. Chung Mong-hong zdecydował się sięgnąć po kino gangsterskie otoczone nutą melancholii, ale i niepozbawione humoru. Mieszanka iście wybuchowa, ale pozwalająca zachęcić odbiorcę do sięgnięcia właśnie po tę pozycję repertuarową. Wykreowane w „Szerokiej drodze” postacie zaprzeczają temu, do czego przywykł widz, oglądając kino gangsterskie. Zobaczymy zatem na ekranie nie tylko sceny strzelanin czy tortur, ale również kadry zabawne, ocierające się momentami niemal o kino familijne. Główni bohaterowie, zgodnie z założeniem buddy movie, zostają niejako skazani na siebie przez przypadek, a ich charaktery ciężko ze sobą pogodzić. Jednocześnie, jak sam tytuł wskazuje, utwór Mong-honga stanowi przykład kina drogi, które wpływa na uwikłane w historię postacie, zmuszając je do zmian swoich zachowań. Całość fabularna podsycana jest poprzez surowy tajwański pejzaż, długie ujęcia oraz niemal niekończącą się jazdę przez różne zakątki kraju. Postawić można tezę, iż „Szeroka droga” przyciągnęłaby widzów do kin, tak jak i skandynawskie produkcje cechujące się czarnym humorem i mało dynamiczną akcją nie narzekają na frekwencję. Siłą tajwańskiego filmu jest przełamywanie przyzwyczajeń odbiorcy – nie tak wyobrażalibyśmy sobie bohaterów zajmujących się handlem narkotyków, nie tak wyobrażalibyśmy sobie sposób prowadzenia fabuły. Obraz Mong-honga stanowi przyjemną odskocznię od typowości, a całości uroku dodają nie tylko nieporadne główne charaktery, ale również drugoplanowy pejzaż.

Related posts

Leave a Comment