Film Magazyn 

Moc wzruszeń na wielkiej gali 10. FMF

Program gali jubileuszowej 10. Festiwalu Muzyki Filmowej nie zapowiadał szczególnych emocji i wzruszeń. Trochę jakby lista utworów została wybrana na zasadzie przypadkowości lub podyktowana obecnością akurat tych konkretnych twórców w Krakowie. Jednak jak zwykle orkiestra Akademii Beethovenowskiej i jej dyrygent Diego Navarro zagrali na nosie takim cynikom jak ja.

Wszystko rozpoczęło się od genialnego wykonania suity orkiestrowej z Drużyny Pierścienia, w której partię śpiewaną miał jeden z solistą chóru chłopięcego Pro Musica Mundi. Gdybym był zwolennikiem głośnego przyznawania się do swojej religijnej przynależności, wykrzyknąłbym O mój Boże!. To było absolutnie niesamowite i już w tym momencie wiedziałem, że łzy jeszcze kilkakrotnie utrudnią mi widzenie. W pierwszej części koncertu zdarzyło się tak jeszcze dwukrotnie, przy okazji genialnych występów Sary Andon. To co ta piękna flecistka zrobiła z tematem Menkena z Pięknej i bestii można nazwać mistrzostwem.

foto: Wojciech Wandzel

Jeśli coś w tej części rozczarowało, to słaby występ Nataszy Urbańskiej, która w żaden sposób nie mogła się rozwinąć przy piosence z Igrzysk śmierci. Ten maleńki minus wynagrodził nam jednak Brian Tyler, którego tematy z drugiego Thora, Szybkich i wściekłych czy przedpremierowy z Mumii, zatrzęsły Tauron Areną Kraków – to była absolutna muzyczna torpeda.

W tożsamy sposób rozpoczęła się druga część Gali Jubileuszowej – Diego Navarro poprowadził orkiestrę to wybitnego wykonania utworu Time z Incepcji Christophera Nolana (prywatne ukochany film Abla Korzeniowskiego z filmografii tego mistrza kina). Potem ponownie rozruszaliśmy się, tym razem przy dźwiękach fantastycznego tematu przewodniego z Belfra Atanasa Volkova, który sam zagrał na instrumentach klawiszowych. Po nim do klawiszy zasiadł Sean Callery i z maleńką grupą jazzmanów dali niesamowity popis jammowania, przy okazji prezentacji muzyki z serialu Homeland. Potem Callery podszedł do pulpitu dyrygenckiego i poprowadził orkiestrę do równie ciekawej muzyki z 24. godzin – to była wielka pozytywna niespodzianka wieczoru! Podobnie jak światowa premiera suity z La La Land, która wybrzmiała tuż przed stanowiącym klamrę finałem z Powrotu króla.

foto: Hasenien Dousery

To był wspaniały wieczór, za który publiczność nagrodziła muzyków owacją na stojąco. Jeszcze mocniejszy aplauz miał nastąpić dnia następnego na pokazie Titanica z muzyką na żywo…o tym jutro.

Related posts

Leave a Comment