Magazyn 

Zainteresuj mnie!

W sobotni poranek jedyne o czym marzę to nie otwieranie oczu co najmniej do południa. Ale co tydzień, cyklicznie od kilku miesięcy, nie jest mi dane. Jakby mało było tego, że przez cały tydzień muszę wstawać o 6.30 („bo w-f to też przedmiot!”, „nie, nie możesz nie iść na religię”) to w sobotę, punkt 9, grzecznie melduję się w szkole, by odbyć kurs z historii, który ma za zadanie, z moją pomocą naturalnie, należycie przygotować mnie do matury i wypełnić wszelkie umysłowe niedostatki. I, o dziwo, robi to. Kiedy słucham tego, co ma do powiedzenia mój wykładowca, za każdym razem jestem pod wrażeniem. Pomijając tak nieistotne szczegóły jak to, że pan J. jest przystojnym posiadaczem nieszablonowego poczucia humoru, na co jako typowa kobieta nie mogłam nie zwrócić uwagi, sposób w jaki prowadzi zajęcia jest jednym z najlepszych z jakimi do tej pory było mi dane się spotkać. I niby nie ma w nim nic niezwykłego, bo nasze kartki są białe, stoliki na podłodze, laptopów też niby nie ma, a mimo to jest inaczej, zupełnie inaczej niż w szkole. Zaangażowanie, pasja oraz wiedza i, co więcej, przemożna chęć przekazania jej 20 średnio spragnionym wiedzy słuchaczom, sprawia, że każdy z nas, niezależnie od płci i godziny wstania z łóżka, słucha jak zaczarowany. Niesamowite jest to, jak duże znaczenie ma sposób, w jaki zdobywamy wiedzę. Kiedy siedzę na historii w szkole i słucham nudnego ksenofoba o wygórowanym ego, dla którego ciekawa jest jedynie historia jego samego, mam dość nim zdążę wyjąć zeszyt. I pomimo usilnych starań zawsze kończy się fakturą swetra odbitą na czole, nawet jeśli dzień wcześniej poszłam spać o 18.00. Konkluzja nie jest odkrywcza, ale daje do myślenia. Bo gdyby nasi wszystkowiedzący baronowie, skromnie mianujący się tytułem nauczycieli [i nie mówię tu o wszystkich, a jedynie o przypadkach, z którymi sama się spotkałam, a mniemam, iż może być ich więcej], czasem choć trochę uczucia włożyli w to, co robią, być może byłoby nam łatwiej przyswoić sobie encyklopedyczne notatki. Rutyna powoduje niechęć. Rutyna zabija. W tej i wielu innych dziedzinach życia.

Related posts