Już dziś, 1o grudnia, we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki zostaną rozdane Europejskie Nagrody Filmowe, odpowiednik hollywoodzkich Oscarów. Jednak sądząc po tegorocznych nominowanych, ale też po wielu zwycięzcach sprzed lat, są to nagrody jakością (i nie tylko) zdecydowanie Oscary wyprzedzające. Kilka powodów, dla których powinniśmy się nimi jeszcze mocniej zainteresować:
- Są wręczane europejskim filmom i jakby to snobistycznie oraz europocentrycznie nie zabrzmiało, wydaje się, że jest to clue kwestii. Europejskie filmy są zwyczajnie od amerykańskich ciekawsze, mniej sztampowe, bardziej innowacyjne. Żeby nie było, że wychodzę teraz na człowieka, który jest przeciwnikiem amerykańskiej kinematografii. Wprost przeciwnie – moim ulubionym twórcą pozostaje przecież powracający powoli do formy Tim Burton, a ulubionym filmem pewnie na zawsze będzie Stowarzyszenie Umarłych Poetów. Jednak gdy spojrzę na swoje listy najlepszych filmów roku, to ostatnimi czasy przynajmniej, dominuje kino europejskie – polskie, włoskie, niemieckie. Oczywiście nie mogę takich tez wygłaszać tylko na swoim przykładzie, ale wydaje mi się, że dość dobrze widocznym zjawiskiem w kinie jest pozytywny atak filmów spoza USA i ich rosnącą siła. Amerykanie wciąż się przed tym bronią, ale wcale nie zdziwiłbym się, gdyby w tym roku kilka Oscarów trafiło do twórców ze Starego Kontynentu.
- Nagrody główne dostają co do zasady lepsze filmy niż nagrodę Oscara. Spójrzmy na ostatnie lata chociażby – Miłość vs. Argo, Wielkie piękno vs. Zniewolony, Ida vs. Birdman, Młodość vs. Spotlight. Nie tworząc zbyt wielkiej teorii spiskowej dziejów i nie budując kolejny raz muru europocentryzmu, nie sposób nie przyznać, że we wszystkich tych pojedynkach, zwycięzca pojawia się po naszej, europejskiej stronie. Oczywiście znajdą się lata, kiedy dla tej reguły pojawią się wyjątki, ale jeśli mnie pamięć nie myli nieliczne.
- Przyznawane są niedaleko, są przez to niemalże namacalne, jak gwiazdy, które mam nadzieję tłumnie zjadą do Wrocławia – jest moda na europejskie kino i dlatego nawet najbardziej znane osobistości filmowe pojawiają się na Europejskich Nagrodach Filmowych. Co druga gala odbywa się w Berlinie, więc bardzo blisko nas, każda kolejna w innym mieście Starego Kontynentu – nie warto więc siedzieć na kanapie i tracić szansy na poznanie swoich ukochanych filmowych twórców.
- Powód pewnie najbardziej skomplikowany, bo wynikający z ogólnej sytuacji na świecie. W dobie problemów związanych z imigracją, ze skrajnymi ruchami politycznymi, z pozostającą wciąż realną groźbą wojny, głównym sposobem radzenia sobie z szarością świata jest…zapomnienie, wyłączenie się. Z kolei najłatwiej zapomnieć zagłębiając się w sztukę, w której moją ukochaną dziedziną pozostaje wciąż kino. My, Europejczycy powinniśmy się więc jednoczyć w europejskim kinie, szczególnie, że kraje wewnętrz Unii Europejskiej wciąż się od siebie oddalają. Może poprzez kino chociaż my, obywatele Europy pozostaniemy wielką filmową rodziną.
Tego nam życzę – oglądającie europejskie filmy, nie tylko w ten weekend, ale także na początku przyszłego roku. I generalnie zawsze, bo „nasi” filmowcy naprawdę mają wiele do powiedzenia o świecie! Tymczasem bawcie się dobrze we Wrocławiu.
Maciej Stasierski
zdjęcie: Hollywood Reporter