Pierwsza odsłona „Madagaskaru” była swoistym dowodem, że animatorzy z Dreamworks nieco wciąż odstają poziomem od tych z Pixara, szczególnie w kwestii rozwiązań fabularnych. Niemniej pokazali też, że potrafią zaprezentować całą paletę barwnych bohaterów, którym w drugiej części udało się też napisać znakomite historie. Trzeci „Madagaskar” to z jednej strony kolejna odrobiona lekcja, wszak film wizualnie wręcz powala na kolana. Niestety fabularnie powraca do poziomu oryginału. Nasi bohaterowie – lew Alex (w polskiej wersji językowej Artur Żmijewski), zebra Marty (odkrycie serii Klaudiusz Kaufmann), hipopotamica Gloria (Małgorzata Kożuchowska) oraz żyrafa Melman (świetny Piotr Adamczyk) – tym razem w drodze powrotnej do Nowego Jorku trafiają do cyrku jadzące na tournée do Ameryki. Ich tropem rusza niezwykle zdeterminowana policjanta Chantal DuBois (Agnieszka Matysik). Pierwszy raz w historii serii animatorzy dostali możliwość wykazania się swoją wizualną wyobraźnią. I trzeba przyznać, że z danej im szansy skorzystali w pełni. Widać to szczególnie w sekwencjach dynamicznych oraz absolutnie kapitalnych scenach popisów cyrkowych. Na szczególną uwagę zasługuje mocno atakujący zmysł wzroku (ale pozytywnie) kolorowy spektakl sztuk akrobatycznych zaprezentowany przez bohaterów filmu do piosenki „Firework” Katy Perry. Poza wizualną stroną do pozytywów trzeciej odsłony „Madagaskaru” należą także nowi bohaterowie na czele z lwem morskim Stefano (rewelacyjny Tomasz Borkowski) oraz tygrysem Witalijem (Miłogost Reczek), do którego należy najlepszy dowcip całego filmu. Niestety takowych jest w tej części nieco mniej niż w poprzedniej, co prowadzi do tego, że bywają chwilę, w których „Madagaskar 3” traci tempo. Problemem jest też wyjątkowo słabe w tej odsłonie wykorzystanie genialnej postaci króla Juliana (bezbłędny jak zawsze Jarosław Boberek), a także ograniczenie wątku miłości Melmana i Glorii, tak kapitalnie zapoczątkowanego w poprzednim filmie. Mimo tych kilku słabości „Madagaskar 3” na pewno zadowoli wielbicieli serii. Spodoba się też bez wyjątku dzieciom. Nie sądzę, aby jednak był w stanie dostarczyć trylogii nowych zwolenników, a i towarzyszący swoim pociechom rodzice mogą się czuć chwilami nieco znużeni. Dla mnie jednak mimo wszystko na plus! Maciej Stasierski