Casting do drugiej polskiej edycji programu „Mam talent”. Na scenę wychodzi farbowana blondynka w marszczonych, połyskujących białych spodniach i bluzce w panterkę. Powala na kolana publiczność i jury genialnym wykonaniem You shook me all night long AC/DC. „Czekaliśmy na ciebie” – mówi Wojewódzki. Czekała cała Polska.
Piąty półfinał drugiej, polskiej edycji „Mam talent”. Na scenę wychodzi ta sama farbowana blondynka. Tym razem w genialnej stylizacji, genialnie zakrzykuje słynne janisjoplinowe Come on, come on! w równie genialnym kawałku Piece of my heart. Pół polski wespół z Agnieszką Chylińską całuje Annie Gogoli stopy przez ekran telewizora. Drugie pół płacze myśląc „Wreszcie mamy talent na miarę zachodu!”.
Jakiś czas potem Anna Gogola udziela wywiadu jednemu z plotkarskich portali internetowych. Pada pytanie: „Nie boisz się, że za pięć lat ci odbije i zaczniesz zachowywać się jak diwa? Wiesz, że mamy kilka takich wokalistek?”. Nowa nadzieja polskiej muzyki odpowiada: „No co ty. Nie jestem taka. Nie zostanę dziunią.”. Cała Polska żyje nadzieją.
Mija rok. Anna Gogola nagrywa utwór. Tym razem już nie farbowana blondynka, a farbowana brunetka w warkoczykach. Życie ma smaaak! zakrzykuje radośnie tupiąc zgrabną nóżką w czarnym kozaczku. A potem spada lawina. Mocniej, mocniej, mocniej żeby żyć! Czule, czule, czule żeby śnić! i dalej mniej więcej w ten deseń w rytmie radosnego, bezpretensjonalnego dance’u. Polska umiera.
Na stronie słynnej Anny czytamy, że jej inspiracje to Deep Purple, Aerosmith, Janis Joplin czy też Tina Turner. Doprawdy trudno wyobrazić sobie Stevena Tylera radośnie pokrzykującego: Życie na tak! Rozum na nie! To twoja chwila, przekonaj mnie. Autorka z discopolowego dance’u tłumaczy się tym, iż jest to utwór przeznaczony na Eurowizję. Jednak, jak wiadomo, tylko winny się tłumaczy.
Anna Gogola nie jest oczywiście jedynym polskim, zmarnowanym talentem. Co można powiedzieć o Mateuszu Ziółce, który najpierw rozkochał w sobie naród niesamowitym, według niektórych nawet lepszym od oryginału wykonaniem Who wants to live forever, a następnie zniknął z życia publicznego czasem tylko obdarzając swoim talentem publiczność programu „Jaka To Melodia”. Na YouTubie za to znaleźć można jakieś płaczliwe kawałki jego zespołu Detox. To samo stało się z Anną Teliczan czy Pauliną Lendą, które wszyscy typowali na gwiazdy. Czasem ktoś gdzieś zaklaszcze u Rubika. Nie wspominając już o uczestnikach wcześniejszego programu „Idol”, jak o Ewelinie Flincie, która dziś czasem zaśpiewa coś do jakiegoś filmu promowanego przez TVN, czy Szymonie Wydrze, którego życie na pewno nie jest jak poemat.
Nie oszukujmy się więc, drodzy rodacy. Kamil Bednarek, Sabina Jeszka, czy też Piotr Lisiecki nie staną się gwiazdami światowego formatu, nie będą naszym towarem eksportowym, o nie. Ich największym osiągnięciem zawsze będzie pewnie występ w poranku Dzień Dobry TVN.
Paweł Wojciechowski