Upalny dzień. Gorące słońce opala bladą skórę. Powietrze jest ciężkie i duszne. Mieszkańcy Marsylii ratują się, czym mogą. Wiatraki kręcą się na najwyższej mocy. Szklanki napełniają się szybko topniejącym lodem i kolorowym napojem. Na balkonach pojawiają się tylko najodważniejsi. Ich wzrok przebiega po oknach sąsiadów i wzdłuż drogi. Jedną z tych osób jest Nicole, miłośniczka słowa pisanego i początkująca pisarka. Ze swojego balkonu obserwuje przystojnego sąsiada, który nie wstydzi się spacerów po mieszkaniu w zupełnym negliżu.
Kolejna bohaterka, Ruby, od razu przykuwa wzrok swoim ekscentrycznym sposobem bycia. Żyje w trójkącie. Jej szafa pełna jest odważnych kolorów, najróżniejszych materiałów, fasonów i tekstur. Również nie wstydzi się swojej nagości. Pracuje jako camgirl, oferując klientom przyjemność, a w razie potrzeby także szansę na rozmowę.
Ostatnim brakującym ogniwem jest Elise. Zawodowo zajmuje się aktorstwem. Właśnie wraca z planu zdjęciowego w charakterystycznej blond peruce i z pieprzykiem nad wargą. Jej telefon nie przestaje dzwonić, jednak kobieta nie zamierza się tym teraz martwić. Trzy przyjaciółki spotykają się na balkonie i nie spodziewają się, co przyniesie najbliższa przyszłość. A przyniesie naprawdę wiele.
Nowy film Noémie Merlant bawi się humorem i grozą. Da się w nim wyczuć Hitchcockowe inspiracje. Tytuł, który przychodzi do głowy, to ,,Okno na podwórze”. Nicole podgląda swojego sąsiada z naprzeciwka. Jest zbyt nieśmiała, żeby cokolwiek zrobić ze swoim zauroczeniem. Tkwi w ciągłym kryzysie twórczym. Jej myśli zaprząta przystojny nieznajomy. Z czasem obserwacje zaczynają również kolejne przyjaciółki. Ruby zdobywa nawet numer telefonu mężczyzny, dzięki czemu kobiety mogą z nim bezwstydnie flirtować.
Tak jak u Hitchcocka, Merlant kreuje świat, który wydaje się spokojny, jednak wcale taki nie jest. Widz z każdą kolejną minutą zaczyna odczuwać niepokój, rozumieć, że coś wisi w powietrzu. Internet wydaje się niezdecydowany co do gatunkowego przyporządkowania tego tytułu. Widziałam już, że określano go jako horror, czarną komedię, a nawet fantastykę. Myślę, że ,,Balkoniary” to mieszanka wielu motywów znanych nam z kina gatunkowego. Film stanowi hybrydę, która udowadnia, jak utalentowana jest Merlant – zarówno wcielając się w role, jak i pisząc scenariusze.
Najważniejszą wartością, jaką wyniosłam z tej produkcji, jest istotność siostrzeństwa. Kobiety mierzą się na co dzień z przemocą psychiczną, fizyczną i seksualną. Nicole, Ruby i Elise padają ofiarą mężczyzn ze swojego otoczenia: apodyktycznego profesora, toksycznego partnera, seksualnego predatora. Kobiety chcą być wolne, chodzić z odkrytymi piersiami, ubierać się, jak chcą. W głowie jednak zawsze pojawia się obawa: Co jeśli ktoś mnie skrzywdzi?
Piękno przyjaźni trzech bohaterek jest ujmujące. Kochają się, wspierają. Razem tańczą na balkonie albo wylegują się na kanapie, przytulone do siebie. Są dla siebie oparciem, najbliższą osobą, kołem ratunkowym. Uczą się, że mogą głośno krzyknąć „nie” oraz doceniać wolność, której brak wyniszcza umysł.
,,Balkoniary” to ciekawa propozycja w aktualnym repertuarze kin. Momentami chaotyczna i zbyt szybka, ostatecznie zamienia się w zgrabną całość, która skłania do przemyśleń. Nie przemówi może do każdego, ale mnie zachwyciła. Myślę, że po nieudanym debiucie pełnometrażowym ta produkcja udowadnia, że Noémie Merlant ma ogromny potencjał w roli reżyserki. Mam nadzieję, że jej kolejne filmy będą tak dobre, a nawet lepsze niż ,,Balkoniary”.
Dodaj komentarz