Film Magazyn Netflix 

Osiem myśli po „Eighth Grade” Bo Burnhama

  1. W kwestii relacji międzyludzkich Kayla (Elsie Fisher) to raczej teoretyczka, niż praktyczka. Regularnie staje przed kamerą by wygłosić swoje vlogowe kazanie do wiernych. Niestety, kościół pusty i wyświetleń brak. Szybko okazuje się, że choć protagonistka ma sporo ciekawych rzeczy do powiedzenia, to mówi je tylko w zaciszu swojego pokoju, przed kamerą, wiedząc że nikt jej tak naprawdę nie słucha. Widz orientuje się że jej internetowa persona to poza gdy, o ironio, na koniec tytułowej ósmej klasy (ostatniej przed liceum) została wyróżniona jako najcichsza uczennica z całego roku.
  2. Bo Burnham to tylko pozornie debiutant. Owszem, Eighth Grade to jego pierwszy film pełnometrażowy. Facet jest jednak przed trzydziestką, a materiały do internetu (zaczynał trochę tak jak jego główna bohaterka) wrzuca już od piętnastu lat. Ten Amerykański komik przez parę lat był youtube’owym fenomenem, gdzie łączył poezję, kabaretowe pieśni i elementy stand-upu. Jego komediowe zaplecze często jest w Eighth Grade wyczuwalne za sprawą niezręcznych i precyzyjnych gagów.
  3. Choć pierwszy punkt mógł sugerować, że w swoim filmie reżyser się nad główną bohaterką znęca, to oczywiście jest zupełnie odwrotnie. To bardzo empatyczny portret dojrzewania i samotności w tym  tylko rzekomo najbardziej beztroskim okresie życia. Najwięcej roboty wykonuje tutaj Elsie Fisher wcielająca się w główną rolę, ale pomaga także scenariusz oparty o realistyczne dialogi. Wypowiedzi Kayli pełne są manieryzmów, powtórzeń i błędów, co oczywiście świetnie współgra z jej neurotyczną duszą.
  4. Bo Burnham inscenizuje liczne sekwencje ze sporą dozą przesady. Scenę, w której czternastolatki bawią się na basenie kręci tak, że wygląda ona jak relacja z morderczej imprezy w jakimś filmie Gaspara Noe. Konwencja, której trzyma się amerykański reżyser szybko staje się jasna: ostatnie dni Kayli w szkole przedstawia on jako dziwaczny horror. To, czym Eighth Grade z początku zaskakuje, ale później staje się zupełnie logicznym wyborem, jest brak odwracania wzroku od rzeczy niezręcznych czy dotykających seksualności w bardzo otwarty sposób. Wielu twórców od tak otwartego przedstawiania choćby rozmów o seksie oralnym by uciekało. Na szczęście Burnham do nich nie należy, bo jego pozbawione hipokryzji i pruderii dzieło bardzo korzysta na takim rozpięciu pomiędzy naturalizmem, a wręcz barokową stylizacją.
  1. Film okraszony jest wyjątkowo wyrazistą muzyką elektroniczną od Anny Meredith. W każdej scenie w której się ona pojawia Burnham podkręca przysłowiowe głośniki tak, by buczało i huczało zagłuszając cały świat, w którym zanurzona jest główna bohaterka. Właśnie we wspomnianej już wcześniej scenie na basenie rozbrzmiewa „Nautilus”, czyli najsłynniejszy kawałek od brytyjskiej kompozytorki i producentki muzycznej. Elektronika przeplata się z partiami instrumentów dętych, przez co ten skromny film momentami zdaje się mieć wręcz operową skalę. To także ten element, który czasami w swojej groteskowości wydaje się zbyt usilnie podpowiadać widzowi, co ma czuć. Tak, patrzymy na świat z subiektywnej perspektywy protagonistki, niemniej Burnham czasami w tej strategii się gubi i za mocno na niej polega.
  2. Najbardziej problematycznym okazuje się to, o czym już pisałem w punkcie pierwszym, czyli vlogi. Czasem są one ironicznym kontrapunktem do wydarzeń na ekranie, ale jednocześnie zbyt często miałem wrażenie, że stanowią one po prostu jakąś dramaturgiczną podporę dla opowiadanej historii. Tak, jakby Burnham bał się że widz tych sprzeczności wewnątrz głównej bohaterki nie zauważy.
  3. Eighth Grade to preludium do prawdziwego kina coming-of-age. Kayli jeszcze trochę młodości zostało, a prawdziwy dramat będzie przechodziła za parę lat, tak jak Lady Bird w filmie Grety Gerwig czy też Amy i Molly w Booksmart (odmawiam używania polskiego tłumaczenia). Jednak świetnie, że właśnie o tej małej dorosłości opowiedział Burnham.
  4. Backstory głównej bohaterki i jej rodziny jest zasygnalizowane w sprawny i subtelny sposób (którego nie można mylić z jakąś scenariuszową niedoróbką), a Josh Hamilton w roli stereotypowego tatuśka zbyt miękkiego na wychowywanie dojrzewającej córki jest świetny. 

Ocena: 7,5/10

Related posts

Leave a Comment