Można z wielu powodów narzekać na kierowców (sam nie jestem idealny i wiem, że popełniam błędy). Że myślą tylko o sobie i parkują na dwóch miejscach, że wcinają się bez kierunkowskazu, że siedzą na dupie, mimo że jedziesz 15 km/h więcej niż wynosi ograniczenie. Da się to jakoś przeboleć. Najgorsze jest według mnie coś innego.
Mianowicie: nagminne nieprzepuszczanie karetki. Nie wiem, jakim trzeba być idiotą, żeby nie próbować zjechać na bok, mając za sobą ambulans na sygnale, który utknął w korku. Jakim trzeba być egoistą, żeby nie starać się przepuścić lekarza/ratownika medycznego, który może uratować czyjeś życie. I najczęściej jest tak, że taki pajac czeka aż zobaczy karetkę bezpośrednio za sobą. Wtedy, jeśli najdzie go ochota, łaskawie przesunie się o centymetr w prawo lub lewo.
Powiecie, że mamy korki, wąskie ulice i trudno gdziekolwiek zjechać. Prawda jest taka, że trzeba mieć empatię na poziomie taboretu, żeby nie starać się za wszelką cenę (zjeżdżając na trawnik, krawężnik etc.) pomóc karetce.
Paweł Wojciechowski