Wydaje mi się, że duża część ludzi o kilka lat młodszych ode mnie nie wie, że istnieje coś takiego, jak „bycie kulturalnym”. I dlatego, mimo moich niecałych 23 lat, czasem czuję się jak stary dziad.
Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem, dlaczego większość ludzi (bo na szczęście nie wszyscy), którym z uprzejmości trzymam drzwi nie potrafi powiedzieć małego „dziękuję”. Niedobrze mi się robi od okołodwudziestoletnich odstawionych zgodnie z najnowszymi trendami dziewczyn-nibymodelek, które z podniesionym noskiem i torebką zawieszoną na zgięciu łokcia, przechodzą obok i traktują mnie jak służącego. A wystarczyłby mały uśmiech, kiwnięcie głową, cokolwiek!
Teraz króluje pogląd „Myśl tylko o sobie! Nie bądź uprzejmy, bo inni będą Cię wykorzystywać. Ważne, żeby Tobie było wygodnie. Chrzanić wszystkich dookoła” itd. Króluje luz, indywidualizm, myślenie tylko o swojej dupie. I wykluwają się potem się dzieciaki, które buty trzymają na siedzeniach ławek, a potem ktoś ma przez nich obłocone spodnie. Kierowcy, którzy swoim samochodem zastanawiają kolejnych pięć i nie można za cholerę wyjechać. Pasażerowie komunikacji miejskiej prący do wyjścia jak tarany bez jakiegoś „przepraszam”. Można wymieniać w nieskończoność, to były tylko najdelikatniejsze, codzienne przykłady.
Ostatecznie wszystko sprowadza się do problemu pt. „Paweł, to jest w ich świadomości, a świadomości ludzkiej nie zmienisz”. Co zrobić? Nie wiem. Od niedawna w niekulturalnych sytuacjach serwuję szlachcie ironiczne uwagi. Nie jest to najlepsze wyjście, ale humor nieco mi się poprawia.
Paweł Wojciechowski