Rot i Stasierski przewidują najważniejsze kategorie

Mateusz Rot: Już dzisiaj poznamy tegoroczne nominacje do Oscarów. Po dwukrotnym przesunięciu terminu z powodu szalejących w Los Angeles pożarach nareszcie otrzymamy odpowiedzi na wiele pytań nurtujących nas w tym szalonym i nieprzewidywalnym sezonie. Dzisiaj wspólnie z Maciejem Stasierskim przedstawimy Wam nasze ostateczne przewidywania najważniejszych oscarowych kategorii. Zacznijmy od tej najistotniejszej – jakiej dziesiątki możemy spodziewać się w tym roku w Best Picture?

Maciej Stasierski: Wydaje mi się, że mamy…8 pewniaków: “Brutalista”, “Anora”, “Emilia Perez”, “Konklawe”, “Wicked”, “Kompletnie nieznany”, “Substancja” i jednak “Diuna 2”. Twardy orzech do zgryzienia pozostaje z 2 miejscami do obsadzenia, bo kandydatów mamy przynajmniej 4: “Sing Sing”, “Nickel Boys”, “September 5” i “Prawdziwy ból”. Ja stawiam na pierwszy i ostatni. A jak to wygląda u Ciebie?

Mateusz: Osobiście pogrupowałbym tegoroczne oscarowe filmy na trzy stawki. Pierwsza to ta, która bije się o zwycięstwo, w której mamy AŻ sześć tytułów – „Emilię Perez”, „Anorę”, „The Brutalist”, „Konklawe”, „Wicked” i „Kompletnie nieznanego”. Druga pula to filmy, które na 90% zdobędą nominację, ale nie mają większych szans na statuetkę w głównej kategorii, czyli „Diuna 2” oraz „Substancja”. Trzecie pula jest najciekawsza, bo spośród wielu tytułów trzeba wybrać tylko dwa, które dopełnią naszą dziesiątkę. Są tu „Prawdziwy ból” (któremu mocno kibicuję ze względu na potencjalną nominację dla polskiej producentki Ewy Puszczyńskiej), „Sing Sing”, które świetnie pokazało się na nagrodach BAFTA, ale totalnie zawiodło na amerykańskich gildiach, „September 5”, które zaskoczyło na Złotych Globach i PGA (gildia producentów), „Nickel Boys”, czyli jeden z najlepiej przyjętych przez amerykańską krytykę obrazów tego sezonu. Do tego dołożyć można „Nosferatu”, które znakomicie poradziło sobie na technicznych gildiach i ma potencjał na naprawdę ładny wynik w nominacjach. Stawiam na „Sing Sing” i „Prawdziwy ból”, ale w tym roku możemy spodziewać się dosłownie wszystkiego. A jak sytuacja wygląda w kategoriach aktorskich?

Maciej: Kategorie aktorskie jak zwykle interesują najbardziej. Bo to w nich można się spodziewać najbardziej różnorodnych wyborów oraz wskazania filmów, które na nominacje w głównej kategorii szans nie mają. Zacznijmy może od kategorii drugoplanowych, w których zawsze kandydatów do nominacji jest więcej, bo różne gremia wskazujące nominowanych rozmijają się ze sobą. W kategorii kobiecej wydaje się, że mamy tylko 2 aktorki pewne nominacji – Zoe Saldanę za “Emilię Perez” (warto wspomnieć, że w jej wypadku mamy do czynienia z tzw. category fraud, gdyż patrząc tylko na czas ekranowy jest ona w filmie Audiarda postacią pierwszoplanową) i Arianę Grande za “Wicked”. Dalej już robi się problem, bo każda ze wskazanych pań nie załapała się na przynajmniej jedną z list nominowanych – Isabella Rossellini powinna się pojawić za rolę w “Konklawę”, jako klasyczna nominacja za całokształt osiągnięć. Jamie Lee Curtis, nagrodzona w tej samej kategorii w 2023r., wzmocniła się w końcówce sezonu dzięki SAG i BAFTA, więc stawiam także na nią. Nie wiem co zrobić z 5. miejscem, kandydatek na ten slot widzę co najmniej 5 – jest Selena Gomez za “Emilię Perez”, Felicity Jones za “Brutalistę”, Monica Barbaro za “Kompletnie nieznanego”, Margaret Qualley za “Substancję” i Danielle Deadwyler “The Piano Lesson”. Chciałbym Selenę, oczywista sprawa. Myślę, że jednak poranek nominacji może być wielkim triumfem “Brutalisty” i dlatego na 5tce dałbym Jones, która musi liczyć, że głosujący nie przerwą filmu Corbeta w przerwie 😉 Zapewne zgodzisz się co do trójki Saldana, Grande, Rossellini – ale co z resztą?

Mateusz: Zgadzam się praktycznie ze wszystkich co napisałeś. Też stawiam na Zoe Saldanę, Arianę Grande, Isabelle Rossellini oraz Jamie Lee Curtis. Co do pierwszych dwóch Pań nie ma żadnych wątpliwości, ale dwie pozostałe nie są tak pewne nominacji. Przeciwko Rossellini działa fakt, że jej czas ekranowy to zaledwie 8 minut, ale wydaje mi się, że Akademia będzie chciała ją nominować niejako za całokształt. Momentem, w którym przekonałem się, że warto stawiać na Isabelle była gala Europejskich Nagród Filmowych, podczas której odbierając nagrodę za wybitne osiągnięcia otrzymała największe owacje na stojąco trwające kilka minut. Jamie Lee Curtis przebojowo wdarła się do stawki otrzymując nominację gildii aktorów oraz BAFTA. Curtis pokazała, że potrafi prowadzić kampanię i teoretycznie ze słabego filmu, który za bardzo nie istnieje w sezonie jest w stanie wywalczyć upragnione nominacje. Na piątym miejscu mam Selenę Gomez z tego względu, że po pierwsze chcę żyć w świecie, w którym Ariana Grande i Selena Gomez są nominowane w jednej kategorii, a po drugiej „Emilia Perez” wydaje się piekielnie mocna i może zrobić tzw. overperformance. W dodatku wspierana jest przez samą Meryl Streep, która bardzo rzadko angażuje się w cudze kampanie. Oby się to udało! W Felicity Jones za bardzo nie wierzę, bo „The Brutalist” bardzo słabo pokazał się na gildii aktorów. Widocznie aktorzy nie lubią wielkich artystycznych projektów wymagających uwagi i wolnych czterech godzin. A co sądzisz o stawce w aktorze drugoplanowym?

Maciej: Jeszcze parę tygodni temu myślałem, że to będzie pojedynek Kierana Culkina z Denzelem Washingtonem. Teraz nie mam wątpliwości, że Culkin będzie nominowany, ale już co do Denzela wątpliwości są na tyle duże, że umieściłem go poza finałową 5tką. Wydaje mi się, że aby ich filmy mogły potwierdzić swoją siłę, muszą się tutaj pojawić zarówno Guy Pearce za “Brutalistę”, jak i Yura Borisov z “Anory”. Co do tego drugiego, gdyby brać pod uwagę tylko jakość jego występu, nie miałbym wątpliwości i kibicowałbym. Nawet do tego stopnia, żeby zgarnął główną nagrodę. Niestety Borisov jest obywatelem Rosji, który w przeszłości nagrywał filmiki promujące aneksję Krymu – problem wizerunkowy oczywisty. Czy to znaczy, że na ostatniej prostej wypadnie? Nie wydaje mi się, bo sezon nagród pokazał, że gremia głosujące nic sobie mają z tych kontrowersji. Kolejną nominacją potwierdzającą siłę filmu powinna być ta dla Edwarda Nortona za “Kompletnie nieznanego” – myślę, że pozostaje on dość bezpiecznym nr 4. Na piątym dałbym z kolei Jeremy’ego Stronga za świetną rolę w “Wybrańcu”, która tak między nami powinna mu dać nagrodę, bo w moim sercu jest to jedna z kreacji tego roku. Niestety małe studio, tania kampania sugerują, że o tę nominację będzie się bił do końca, najpewniej z Clarencem Maclinem z “Sing Sing”. Dziwi mnie słabość Denzela Washingtona w tym roku, bo poprzednie lata wskazywały, że staje się on powoli męskim odpowiednikiem Meryl Streep. Jeśli jednak mimo zadyszki w końcówce, Denzel załapie się do piątki, będzie oznaczało, że właśnie się nim stał. Niemniej nie wierzę w to – a Ty co myślisz? Zgodzisz się, że w sumie tylko Culkin może być na 100 procent pewny nominacji?

Mateusz: Niestety Denzel wyleciał ze stawki i to z hukiem… „Gladiatora 2” nikt za bardzo nie lubi i z każdym dniem staje się coraz słabszy w sezonie. Kieran Culkin wydaje się najpewniejszym swojej statuetki w ogóle ze wszystkich aktorów. Jego rola w „Prawdziwym bólu” jest uwielbiana i wzbudza same pozytywne emocje (i słusznie, bo to jedna z lepszych kreacji roku!). Na drugim miejscu dałbym Edwarda Nortona, którego film rośnie z tygodnia na tydzień. Trzecia pozycja (z ciężkim sercem…) leci do Yury Borisova, którego kontrowersje w USA, a nawet w UK nikogo nie obchodzą. Przykra hipokryzja branży filmowej, która z jednej strony wspiera Ukrainę, a z drugiej nominuje kogoś kto wspiera rosyjską aneksję Krymu. Czwarte miejsce to Guy Pearce, o którego trochę się obawiam, bo jego pominięcie na gildii aktorów było mocnym znakiem ostrzegawczym. A szkoda, bo rola z gatunku tych wybitnych. O piąte miejsce walczą Jeremy Strong i Clarence Maclin. Za pierwszym przemawiają nominacje SAG i BAFTA, a za drugim jego życiowa historia, która bezpośrednio współgra z filmem. No i w oczach Jane Fondy Maclin jest „nowym Brando”. Takie wsparcie może pomóc. Przejdźmy zatem do ról pierwszoplanowych. Jak tam prezentuje się stawka?

Maciej: Po pierwszej chciałbym powiedzieć, że wybitnie mi się podobają obie te kategorie w tym roku – naprawdę jest z czego wybierać. Inna sprawa, że znowu kobieca stawka wydaje się mocniejsza. Zaskakujące jest to, że prawdopodobnie 4 z 5ciu nominowanych znalazły się w tym roku na Złotych Globach w kategorii musicalu i komedii, gdy najczęściej albo ten podział był mniej więcej równy, albo wręcz dramat zdecydowanie dominował. Nie ma jednak wątpliwości, że kwartet Erivo, Gascon, Madison i Demi Moore dostanie nominacje – cud musiałby się zdarzyć, żeby któraś z nich wypadła. Jak widać, w kolejnej kategorii szukamy tej 5tej. Na ten moment powiedziałbym, że będzie to Marianne Jean-Baptiste z najnowszego filmu Mike’a Leigh. Dlaczego? chyba właśnie ze względu na nazwisko reżysera, który potrafił już w przeszłości wprowadzić swoje aktorki na Oscary. Jednak kandydatek jest multum – Torres z Globem, Jolie, Kidman, Ronan, a na upartego nawet Anderson, Winslet i Swinton. Jednak stawiam na Baptiste – chyba, że magia Mike’a Leigh to melodia przeszłości? Jak Ty patrzysz na ten wyścig?

Mateusz: Ciężko sobie wyobrazić, żeby ktoś z pierwszej czwórki nie dostał nominacji. Moore, Madison, Erivo i Gascón muszą znaleźć się wśród oscarowych szczęśliwców. Piąte miejsce to zagadka, ale bliżej mi do Fernandy Torres, która niedawno wygrała Złoty Glob za rolę w dramacie, a także stoi za nią świetny dystrybutor, czyli Sony Pictures Classics, który potrafi wprowadzać aktorów poza kategorie nieanglojęzyczne (przykład choćby Penelope Cruz za „Matki równoległe” Pedro Almodóvara). Film Marianne Jean-Baptiste z kolei dystrybuuje Bleecker Street, które jest jedną z najgorszych firm w kontekście prowadzenia kampanii. Wg mnie ten czynnik może być kluczowy, bo film najpierw musi być obejrzany, żeby otrzymać nominację. A BAFTA pokazała, że „Hard Truths” mało kogo interesuje, skoro nawet na własnej ziemi nowe dzieło Leigh poradziło sobie fatalnie. Ale równie dobrze może być jeszcze ktoś inny w myśl zasady gdzie dwóch się bije tam Winslet korzysta i wszystkich nas zaskoczy jej obecność na czwartkowych nominacjach. Spokojnie widzę taki scenariusz. U Panów sytuacja wygląda równie ciekawie. O zwycięstwo biją się Adrien Brody za rolę w „The Brutalist” (którą osobiście uważam za najlepszą w tym sezonie) z Timothee Chalametem za sportretowanie Boba Dylan w „Kompletnie nieznanym”. Kampania już wkroczyła w dziwne rejony, bo Brody’emu zarzuca się oszukiwanie poprzez udoskonalenie jego węgierskiego akcentu przy pomocy AI. Nie wiem na ile to wpłynie na jego szanse, ale już robi się ciekawie. Na pewnym trzecim miejscu znajduje się Ralph Fiennes za „Konklawe”, który niestety i tym razem będzie musiał zadowolić się jedynie nominacją. Czwarta pozycja należy do Colmana Domingo za „Sing Sing”, którego pozycja mocno osłabła w ostatnich miesiącach (jeszcze jakiś czas temu przewidywało się jego zwycięstwo). O piąte miejsce walczy Sebastian Stan za interpretację Donalda Trumpa w „Wybrańcu”, a także Daniel Craig za odważną i fizyczną kreację w „Queer” Luki Guadagnino. Stawiam na Stana, ale jego druga rola w „A Different Manie” (która wygrała Złoty Glob) może zabrać mu sporo głosów i w efekcie pozbyć nominacji. Paradoksalna sytuacja, która działa na jego niekorzyść. A co Ty sądzisz o tej kategorii?

Maciej: Ciekawa, ale jak powiedziałem jednak słabsza kategoria – wystarczy wspomnieć, że o 5.miejsce u kobiet walczy pół tuzina kreacji, tutaj dwie w porywach do trzech. Zgadzam się w pełni co do czwórki, zaczynając powoli godzić się narracją, że to może być rok Timmy’ego – “Kompletnie nieznany” rośnie z dnia na dzień. Jak jeszcze James Mangold dostanie nominację reżyserską, co nie jest wykluczone, to już w ogóle zmienię nr 1. Pozostaje dobrze strzelić kogo wskaże Akademia Filmowa – ja bym chciał, żeby to był Hugh Grant, ale on z trójki Stan-Craig-Grant ma zdecydowanie najmniejsze szanse. Czy jednak jest zupełnie bez szans? Nie, bo ani Stan, ani Craig nie będą mogli czerpać z faktu, że ich filmy będą się pokazywać mocno w innych kategoriach. Grant wybitną robotą w komediach, przez te dekady grania w kinie gatunkowym, po prostu zasłużył swoją karierą na tę nominację. Sądzę jednak, że to będzie Craig, bo on karierą zasłużył niewiele mniej, a jak słyszę jego kreacja w “Queer” bardzo podnosi jakość tego powszechnie uznanego za słabszy film w dorobku Luki. Na koniec reżyseria – czy to będzie Audiard/Baker/Berger/Corbet/Mangold? A może Coralie Fargeat, albo ktoś kompletnie inny…Villeneuve w ramach odkupienia win za część pierwszą “Diuny”?

Mateusz: W reżyserii mamy pewne top3, czyli Brady Corbet za „The Brutalist”, Jacques Audiard za „Emilię Perez” i Seana Bakera za „Anorę”. Między nimi powinna rozegrać się walka o statuetkę, choć póki co Corbet wydaje się być faworytem. Na czwartym miejscu dałbym Edwarda Bergera, który zdobył każdą ważną nominację w sezonie, więc tym razem reżyserzy powinni docenić go pierwszą nominacją w tej kategorii. O piąte miejsce walczą James Mangold, Coralie Fargeat, a i być może RaMell Ross, którego „Nickel Boys” imponują oryginalną wizją nakręconą w stylu POV. Stawiam jednak na Jamesa Mangolda, który otrzymał także nominację gildii reżyserów, i którego film umacnia się z każdym dniem. W Denisa Villeneuve’a za bardzo nie wierzę, ale może czasami warto się pomylić, bo powinien już dostać nominację za pierwszą część Diuny. Kto wie co szykuje dla nas Akademia w czwartkowe popołudnie…

Maciej: Ja również stawiam na piątkę z DGA – najsłabszych z nich jest Mangold i jeśli wietrzyć jakąś niespodziankę, to chyba najbliżej jej jest Coralie Fargeat. Wtedy też kobieta byłaby nominowana w tej kategorii, co w ostatnich latach stawało się już tradycją. Dowiemy się wszystkiego już 23.01. Czekamy!

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *