„Wrong”, jeden z jaśniejszych punktów tegorocznego festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty, jest filmem, który niestety w człowieku kompletnie po czasie nie narasta. Wręcz przeciwnie zapomina się o nim dość szybko, a jedyne co pozostaje w pamięci to świetna kreacja Williama Fichtnera. Film opowiada historię Dolpha (niezły, obdarzony bardzo szczerą twarzą Jack Plotnick), samotnego urzędnika (czyżby?), któremu zginął pies. Nie byłoby w tym może nic wielce szokującego, gdyby nie to, że wydaje się jakby wszyscy wokół Dolpha coś na ten temat wiedzieli, ale nie chcieli powiedzieć. Tak toczy się mocno oderwana od rzeczywistości, abstrakcyjna walka o uratowanie psa. „Wrong”, pokazywany w ramach Panoramy na tegorocznych Nowych Horyzontach, początkowo zdawał się być filmem na dość wysokim poziomie. Niestety patrząc szerzej na całość festiwalu jakoś zginął w morzu przeciętności. Nic w tym zaskakującego, wszak jest to film udany jedynie do połowy. Quentinowi Dupieux udało się kapitalnie zawiązać akcję, wprowadzić kilku niesamowicie abstrakcyjnych bohaterów, zaprezentować parę całkiem udanych pomysłów na urozmaicenie historii. Widać, że bardzo dobrze czuł się w serwowaniu coraz to bardziej abstrakcyjnych żartów, które trudne do sprzedania, tutaj działają do pewnego momentu znakomicie. Niestety w drugiej części pomysły albo się skończyły, albo nie zostały poprowadzone w dobrym kierunku, co zaowocowało tym, że film zaczyna nudzić, męczyć i przestaje angażować. Końcówkę ratuje bardzo dobre aktorstwo Plotnicka i wspomnianego wcześniej Fichtnera, który gra bodaj najdziwniejszą postać w swojej karierze – pana Changa kradnącego psy. Niestety z tego potencjału komediowego udało stworzyć film jedynie do połowy ciekawy i zaskakujący. Bo rzeczywiście kilka pomysłów fabularnych Dupieux robi wrażenie, jak choćby deszcz padający w biurze, czy kapitalna postać kelnerki z pizzerii. Czy można „Wrong” polecić? Pewnie całkowicie jednoznacznie nie. Pierwsza godzina filmu jest jednak niezwykle zabawna i być może dla niej, oraz dla solidnie grających aktorów warto się później nieco przemęczyć w końcówce. Maciej Stasierski