Wyprodukowanie filmu w dzisiejszych czasach nie stanowi żadnego problemu – reżyserem aktualnie może być każdy choć niewątpliwie z różnym skutkiem. Jedyne co twórcę ogranicza to jego własna wyobraźnia i budżet produkcji, ale w historii kina odnaleźć można zarówno niskobudżetowe perełki, jak i wysokobudżetowe gnioty. Alessandro Leone uczynił tematem swojego debiutu fabularnego studniówkę, osadzając fabułę filmu w jednej z polskich szkół. Polski odpowiednik Złotych Malin, czyli nagroda Węży, powędrowała w tym roku właśnie w ręce włoskiego reżysera, pokonując solidnych rywali, takich jak DJ, czy Pech to nie grzech. Czy faktycznie Studniówk@ jest najgorszą produkcją w tym roku?
Gdybyśmy mieli zacząć od dobrych stron dzieła Leone, to nie można nie wspomnieć o tym, że główna bohaterka w jednej z pierwszych scen segreguje śmieci. To się szanuje. Niestety, więcej pozytywów nie da się wypatrzeć. Studniówkę należy zaklasyfikować jako zły-zły film, który w żadnym stopniu nie dostarcza rozrywki, za to niesie ze sobą tonę zażenowania. Nie warto nawet wspominać o płytkiej fabule, która składa się z nie tylko bezsensowych wątków, ale zasadniczo do niczego nie prowadzi. Charaktery postaci są jednoprzymiotnikowe, tak bardzo stereotypowe, że aż niesmaczne. Przystojny chłopak z kapeli, kujonka z problemami w domu, nieszczęśliwa rozpuszczona dziewczyna z bogatego domu, czy dwulicowa pusta blondynka. Przewidywalność zachowań bohaterów jest wręcz zaskakująca, a gwoździem do trumny są epizodyczne postacie odgrywane przez gwiazdy polskiego kina m. in. Daniela Olbrychskiego czy Beatę Tyszkiewicz. Nawet nie warto pytać, czy w rodzimej filmowej branży ktoś jeszcze ma poczucie własnej wartości czy choć resztki godności. Wydaje się, że wystarczyło przeczytać scenariusz, by wiedzieć, do jakiej katastrofy się przystępuje.
Ciężko oceniać poszczególne aspekty techniczne produkcji, kiedy całość składa się na fatalny seans. Niestety, Studniówki nie ratuje sposób realizacji filmu. Najbardziej wyróżnia się – oczywiście negatywnie – montaż i montaż dźwięku, które wprowadzają wrażenie poszatkowania, zaburzając tym samym poczucie ciągłości. Sposób prowadzenia kamery oraz kadrowanie także nie pomagają w odbiorze obrazu, prowadząc do konsternacji widza w zakresie tego, co autor miał na myśli.
Studniówk@ w pełni zasługuje na miano najgorszego filmu polskiego w tym roku. Produkcja szczyci się miazgą zamiast fabuły, dialogami, które są nadzwyczajnie sztuczne i drętwe, a bohaterowie banalni aż do bólu. Obawiam się, że nawet fanatycy kina klasy Z na obrazie Alessandro Leone będą się męczyli niemożebne, bowiem żadnej rozrywki podczas tego seansu odczuć się nie da. Chylę głowę przed włoskim reżyserem, bowiem jako kinowy masochista wiele już widziałam, ale to „dzieło” aktualnie zajmuje miejsce na podium w osobistej kategorii najgorszych polskich produkcji – rywalizując o pierwsze miejsce z takimi perełkami jak Porady na zdrady, czy PolandJa.
Ocena: 0,5/10