Tegoroczny festiwal Nowe Horyzonty odbędzie się w dniach 20-30. lipca. Dokładniej, tyle trwać będzie edycja stacjonarna. Odsłona festiwalu w sieci potrwa o tydzieć dłużej aż do 6. sierpnia. Dziś przybliżę Wam kilka tytułów, przeważnie dostępnych wyłącznie na sali kinowej. Temu, co ciekawego zobaczyć można w ramach edycji online poświęcimy inny post. Nie marnując czasu, zobaczmy co ciekawego pojawiło się na radarze i czego zdecydowanie nie powinno się pominąć, planując festiwalowe seanse.
Zacznijmy od wystrzału z armaty, czyli najbardziej hitowych hitów festiwalu w Cannes. Na początku dwie oczywistości, czyli Złota Palma i nagrodzony nią How to have sex, który Marcin Pieńkowski bardzo zachwalał podczas przedfestiwalowej rozgrzewki. Druga oczywistość to najnowsze dzieło Hirokazu Kore-edy p.t. Monster, którym zdaje się nie tylko wrócił do formy, a zaskoczył nią niejednego widza. Organizatorzy festiwalu wykopali z mroków również Showing up – film ze studia A24, prezentowany na Lazurowym Wybrzeżu rok wcześniej. Na koniec tego akapitu zostawiłem prawdziwą gratkę z Berlinale, który rekomendoweł już w poprzednim wpisie. Wisienką na torcie zostają Przejścia łączące w sobie francuską namiętność i amerykańskie rozgadanie.
Nie zwalniamy tempa, bo to dalej wyśmienite tytuły, ale następne pozycje niezauważone mogą przejść Wam obok nosa. Są to kolejne 4 filmy mające w sobie „to coś”, a jednocześnie będąc od siebie tak bardzo różne formalnie i stylistycznie. Tę różnorodność najlepiej docenić, wybierając się na wszystkie po kolei, ale już tyle słowem wstępu, przejdźmy do ich prezentacji.
Pierwszym z nich są Delikwenci. Odkrycie na festiwalu w Cannes. Choc nie zdobyło tam żadnej nagrody, ani wyróżnienia, to ich jakość potwierdza bardzo dużo pozytywnych relacji z całego świata. Następną pozycją jest Wśród wyschniętych traw od niekwestionowanego mistrza tureckiego kina Nuri Bilge Ceylana. Jeśli podobała Wam się jego Dzika grusza i poprzednie filmy, to wiedzcie, że wrócił do gry na pełnej i rozsadza ekran – dosłownie i w przenośni, bo film trwa ponad 3 godziny. Podczas festiwalu w Sundance postanowino wyróżnić pewien litewski film nagroda za reżyserię. Jest to dosłownie i w przenośni perełka, a mowa o Powoli. Jeśli ją przeoczyliście, to nic straconego, wciąż jest czas na poprawki. Na koniec tego zestawienia podrzucam jeszcze W żółtym kokonie. Mały, wielki (znowu 3-godzinny) wietnamski film wyjechał z Cannes ze Złotą Kamerą. Widoczne są w nim inspiracje kinem Weerasethakula, Tarkowskiego i Malicka.
Na koniec „radaru” przyjrzyjmy się jeszcze czterem nieoczywistym tytułom, o których dotychczas bardzo mało sie mówiło, a o większości z nich nawet nie słyszało. Każdy z filmów to zupełnie odmienna historia, traktująca o zupełnie innym temacie. W suszarni przeniesie nas do świata widzianego oczami dziecka, do jego nieskrępowanej niczym wyobraźni. La Palisiada to dowód na to, że po mimo okrutnych realiów można tworzyć odważne kino i nim reformować społeczeństwo. Eureka (i nie chodzi nam o słynną frazę słynnego filozofa) będące długo wyczekiwanym powrotem Lisandro Alonso otworzy enigmatyczny i oniryczny świat przeplatajć ze sobą kilka historii. Nie podążając po utartych ścieżkach narracji Czarny kos, czarna jeżyna będzie bardzo nieopierzoną, gruzińską love story, w którym na wierzch wypłynie m.in. temat seksualności starszych osób.
To już koniec filmowych polecajek. Mam nadzieję, że któryś z tytułów zainteresował Cię drogi czytelniku i być może już niebawem spotkamy się na seansie. Do zobaczenia, do usłyszenia!