W niedzielę piłkarski Śląsk, wyjazdowym meczem z Wisłą Płock, zainauguruje rundą wiosenną piłkarskiej ekstraklasy. Będzie dobrze czy wyjdzie jak zwykle?
Nie zazdroszczę działaczom i sztabu szkoleniowemu piłkarskiego Śląska, bo ze względu na niejasną sytuację wrocławskiego zespołu, nie wiadomo, jaka przyszłość czeka ten klub, a jego finansowa kondycja wciąż nie jest taka, jakiej wielu by oczekiwało. Jeszcze bardziej współczuję kibicom i podziwiam tych, którzy wiernie przychodzą na mecze, ale nie po to, by sobie pokrzyczeć, tylko by autentycznie Śląskowi kibicować.
Działacze wrocławskiej drużyny szukają napastnika, ale czy uda im się znaleźć kogoś sensownego? Oby, bo w rundzie jesiennej Śląsk miał spore problemy ze zdobywaniem goli i miał najgorszą ofensywę w lidze, zdobywając tylko 20 bramek. Między innymi to przyczyniło się do tego, że zajmują dopiero 12 miejsce w tabeli. Rozczarowali Kamil Biliński i Bence Mervo. Pierwszy zdobył raptem trzy gole w 17 meczach, a drugi w 11 spotkaniach nie strzelił ani jednego, tylko raz celnie uderzając do bramki rywala (na łącznie 7 strzałów!). Nic więc dziwnego, że w Śląsku chcieliby się go pozbyć, ale nie będzie to łatwe, bo ten nigdzie się nie chce wybrać, a wciąż ma ważny kontrakt. Szkoda, że nie jest tak skuteczny, jak jest uparty.
Dowcip polega na tym, że większe zagrożenie pod bramką przeciwnika generowali nawet obrońcy Adam Kokoszka i Piotr Celeban, a także ofensywny pomocnik Filipe Goncavles.
Cóż, w tej sytuacji pozostaje mi trzymać kciuki na to, żeby Śląsk utrzymał się w ekstraklasie i żeby nie walczył o to nerwowo do samego końca. Choć pewnie wyjdzie jak zwykle ku rozpaczy tych kibiców, dla których ten klub jest niczym Bóg.
Kiedyś, w Boże Ciało, gdy zmierzałem na mecz Śląska z Legią, wraz z mnóstwem innych miłośników futbolu, starsza pani zapytała się nas, dokąd zmierza ta pielgrzymka. Jeden z kibiców odparł na to: „każdy ma swojego Boga”.
Fot. Śląsk Wrocław.