Jedno z najbardziej oczekiwanych wydarzeń roku coraz bliżej – Festiwal Filmowy Pięć Smaków po raz trzynasty zaprezentuje nam perełki z azjatyckich kinematografii, których trudno doszukiwać się w codziennej dystrybucji. Nie sposób pominąć takiego festiwalu, stąd poniżej subiektywna lista pozycji, które trzeba obejrzeć podczas magicznego tygodnia albo próbować dorwać ostatnie bilety w Nowych Horyzontach w ramach Repliki 13 AFF.
Fagara reż. Heiward Mak; Chiny, Hongkong 2019
Czyli film otwarcia 13 Azjatyckiego Festiwalu – twórczyni Heiward Mak jest scenarzystką, montażystką, reżyserką oraz producentką w jednej osobie. Jej dotychczasowe produkcje są ciepło odbierane przez rodzinną publiczność, zatem jak zostanie przyjęta przez polską publikę?
Fabuła Fagary brzmi niczym klasyczny przykład dramatu obyczajowego – ojciec bohaterki umiera, przez co zmuszona jest ona zająć się kwestiami pogrzebu. Niespodziewanie okazuje się jednak, że kobieta posiada dwie przyrodnie siostry – jedna pochodząca z Tajwanu, a druga z Chin. Płaszczyzna relacji rodzinnych urasta więc do rangi poróżnień międzypaństwowych, co pozwala odczytywać film Mak jako pewnego rodzaju alegorię sytuacji polityczno-kulturowej panującej w tym regionie.
Oczekuję seansu nie tylko poruszającego, ale przede wszystkim ciekawie pokazującego współczesne społeczeństwo, które dla polskiego widza stanowi materię dość odległą.
Hollywood Hong Kong reż. Fruit Chan; Hongkong, Japonia, Wielka Brytania, Francja 2001
Na tegorocznym festiwalu składamy słowa uznania reżyserowi, którego określa się mianem przedstawiciela tzw. drugiej nowej fali niezależnego hongkońskiego kina. Fruit Chan od lat tworzy filmy o tematyce miejskiej, pokazując szerszej publiczności sposób życia we współczesnych metropoliach.
Historia prezentowana w Hollywood Hong Kong skupia się na postaci rzeźnika i jego dwóch synach, którzy spokojnie sprawdziliby się w zawodach sumo. Pojawienie się tajemniczej prostytutki z Chin nieodmiennie wpłynie na życie małej społeczności. Film Chana to gatunkowy kogiel mogiel – odnajdziemy tutaj zarówno elementy czarnej komedii, kina społecznego, a nawet lekkiego erotyzmu. Bez upiększania rzeczywistości, reżyser pokazuje z rozbrajającą szarością brud i szarość.
Czerwony fallus reż. Tashi Gyeltshen; Bhutan 2018
Mój osobisty filmowy faworyt tegorocznego festiwalu. Odkąd trafiłam w ramach 11. Pięciu Smakach na sekcję Focus: Bhutan, wciąż czuję się zauroczona tą kinematografią. Debiut pełnometrażowy Tashiego Gyeltshena (który pokazywał swoje krótkie metraże na Pięciu Smakach) powstawał na podstawie scenariusza nagrodzonego grantem Open Doors na festiwalu w Locarno.
Akcja Czerwonego fallusa osadzona została w Bhutanie, co już nadaje obrazowi specyficznego, magicznego klimatu. Sangay – młoda dziewczyna – dość flegmatyczna, małomówna oraz mająca romans ze starszym, żonatym mężczyzną. Tytuł nawiązuje do pracy ojca głównej bohaterki, który jest rzeźbiarzem strugającym drewniane penisy. Mają one odganiać złe moce, ale dla dziewczyny oznaczają jedynie kpiny ze strony rówieśników. Reżyser podczas jednego z festiwali wspominał, że czerwony fallus odwołuje się do legendy, jednak szczegółów nie chciał zdradzić.
Koniecznie warto wybrać akurat ten seans, zwłaszcza że będzie przy tym okazja spotkać się z twórcą i posłuchać o młodej kinematografii Bhutanu.
Nina Wu reż. Midi Z; Tajwan, Malezja, Birma 2019
Midi Z jest prawdopodobnie jednym z bardziej znanych polskiej publiczności (mam taką szczerą nadzieję) birmańskich reżyserów. Jego poprzedni film Droga do Mandalay był wyświetlany w ramach kilku festiwali w naszych kinach, co pozwalało zapoznać się z twórczością tego artysty. Jego najnowszy film – Nina Wu, to psychologiczny dramat odwołujący się do onirycznej formy, przez co zyskał uznanie w Cannes.
Autotematyczna opowieść skupiająca się na tytułowej bohaterce, która próbuje wykorzystać swój talent aktorski. Oko kamery skupia się jednak za kulisami filmowych przedsięwzięć, podkreślając towarzyszącą kobiecie presję psychiczną oraz wskazując zachowania niekoniecznie etyczne. Tematyka nie najlżejsza, ale niezwykle interesująca, zwłaszcza jeśli spojrzymy na ten obraz przez pryzmat hollywoodzkiej akcji #metoo.
Smak pho reż. Mariko Bobrik; Polska, Niemcy 2019
Czyli polskie akcenty na Pięciu Smakach. Reżyserka – Mariko Bobrik – jest Japonką, która ukończyła łódzką szkołę filmową oraz osiadła na stałe w Polsce. Jej pełnometrażowy debiut niejako łączy polskie tradycję z azjatyckimi przyzwyczajeniami. Widz ma okazję zajrzeć, jak wygląda życie społeczności wietnamskiej w Warszawie, choć całość ma bardziej uniwersalny wydźwięk. Wciąż obecne nam uczucia takie jak wyobcowanie, tęsknota oraz bliskość reżyserka ukazuje w niezwykle ciepły i budujący sposób.
Z pewnością nie idźcie na ten seans głodni, bowiem przyjdzie nam oglądać, jak ojciec bohaterki gotuje tytułową zupę pho.
Noc zombie, czyli Jednym cięciem reż. Shinichiro Ueda oraz Sztos rodzina: zombie do usług reż. Lee Min-jak
Nie ma nic piękniejszego aniżeli weekend spędzony na azjatyckiej Nocy Grozy. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że kino azjatyckie na nowo reinterpretuje konwencje filmu o zombie (jak choćby fenomenalny Lament). Na tegorocznych Pięciu Smakach możemy spędzić z zombie mini maraton!
Zaskakujące rozwiązania fabularne, a przede wszystkim potężna dawka mrocznego humoru i nieodłączne nerwowe drgnięcia, to tylko nieliczne atuty Nocy zombie. Będziemy mieli do czynienia z niskobudżetowym Jednym cięciem, będącym parodią i jednocześnie krwistym hołdem dla amatorskiej pasji filmowej.
A pomiędzy seansami poczęstunek z ChaiKola!