W miniony weekend spektakl „Amszel Kafka” rozpoczął nowy sezon na deskach wrocławskiej Sceny Kameralnej teatru Polskiego. Twórcy dramatu opierając się m.in. na „Dziennikach” Franza Kafki i „Rozmowach z Kafką” Gustawa Janoucha, stworzyli oniryczny obraz, w którym fikcja nabiera realnych kształtów sprawiając, iż wyimaginowaną rzeczywistość nie sposób odróżnić od prawdy. Z tego klaustrofobicznego świata, przesiąkniętego atmosferą samotności i paranoicznych lęków, wyłaniają się postacie niebanalnie i skomplikowane. Wśród nich – tytułowy doktor Kafka, w którego wcielił się Jakub Kotyński. Postać ta okazała się solidnie przygotowanym, przemyślanym i przyciągającym uwagę popisem aktora. Znakomicie oddał on, bowiem, kafkowską aurę zniewolenia i niemożność przełamania ludzkiego braku wiary. Owa psychodrama i czysto ludzka potrzeba odnalezienia „stabilnego” punktu odniesienia nie obca była również pozostałym aktorom. Wyróżniającą się pod tym względem osobowość Icchaka Lewiego wykreował Mariusz Kiljan. Postrzegając go jako dobrego i cenionego aktora oczekuje się od niego więcej. Tym razem niestety zagrał jedynie dobrze. Bawił, absorbował widzów swoją postacią, lecz pozostawił pewien niezaspokojony „głód”. Natomiast Monika Bolly w roli Pani Czyżyk oraz Zbigniew Lesień (wcielający się w ojca Kafki) wykreowali postacie, które zapewne na długo pozostaną w pamięci widzów, z uwagi na ich ekspresję oraz naturalność. Interesujące kreacje aktorów uwydatniła ciekawa scenografia. Trafnym pomysłem okazało się wykorzystanie projekcji filmowych wyświetlanych na dwóch wielkich ekranach. Odpowiadający za nie Grzegorz Korczak utrzymał je w konwencji nasuwającej skojarzenia z kinem początku XX w., nadając im charakterystyczny dla niemieckiego ekspresjonizmu niepokój i tajemniczość podkreślone grą światłocieniem. Co więcej, szokując swą prostotą, przekazywały one więcej emocji niż niejedna złożona wizualizacja. Całość obrazu jednego z najzdolniejszych twórców teatralnych młodego pokolenia – Pawła Passiniego dopełniała muzyka Tomasza Gwincińskiego, będącego jednocześnie współtwórcą scenariusza, a poza teatrem także członkiem zespołów „Maestro Trytony”, „Nieliniowy Ensemble”, „Łoskot”. Pomimo superlatywów padających pod kątem tego spektaklu należy nadmienić, że nie jest to przedstawienie dla każdego. Jego klaustrofobiczna i schizofreniczna aura z pewnością nie wszystkim przypadnie do gustu, a wręcz może przytłoczyć. Dlatego też spektakl ten polecam osobą ceniącym twórczość Franza Kafki, jak i amatorom niemieckiego ekspresjonizmu.