Teatr Muzyczny Capitol dostarcza coraz więcej powodów, aby ogłosić go najlepszym teatrem we Wrocławiu. Szczególnie duże to dla mnie zaskoczenie, kiedy przypomnę sobie męczarnie na sztukach dawnego Capitolu, z fatalną adaptacją Chorus Line czy oryginalną Śmierdź w górach na czele. Coś jednak się zmieniło wraz z remontem tej sceny. Nieprzypadkowo trudno o bilety na najbardziej popularne spektakle nowego rozdania.
Przypomnę – jest druga połowa 2013 roku. Teatr Muzyczny Capitol powraca do swojej siedziby w dawnym Kinie Śląsk. Jednak nic z niej już nie jest takie samo – scena się rusza, wejście wygląda porażająco, a nowy duch wstępuje w zespół aktorski. Pojawia się premiera – oryginalna musicalowa adaptacja Mistrza i Małgorzaty Michaiła Bułhakowa. I jest sukces! Niespodziewany, bo dotychczasowe próby oryginalnego musicalu paliły na panewce.
Mistrz i Małgorzata jednak się udaje – spektakl ma rozmach, niesłychanie dobrze dobraną muzykę i obsadę na najwyższym poziomie. Błyszczy sam dyrektor Konrad Imiela, a o swojej magicznej sile aktorskiej przypomina także obsadzana później w samych głównych rolach Justyna Szafran. Nowy teatr, jakby dziwnie to nie zabrzmiało, zmobilizował aktorów do lepszej, bardziej wytężonej pracy. Efekty są widoczne na każdym kroku. Kilka przykładów.
Hair przy starym teatrze było jedynie poprawną, oczywiście nostalgiczną adaptacją klasycznego broadwayowskiego musicalu. Teraz staje się swoistą artystyczną własnością Capitolu. Ja Piotr Riviera…, sztuka stara jak świat, dostaje nowej jakości. Agata Duda Gracz wreszcie może wykorzystać wielkość i rozmach sceny teatru.
Jednak dopiero kolejny oryginalny projekt Trzech Muszkieterowie pokazuje na co naprawdę stać scenę nowego Capitolu. To co się tam dzieje, nie zapominając o świetnej muzyce Krzesimira Dębskiego, przechodzi ludzkie pojęcie. Scena jest samodzielnym uczestnikiem teatralnych wydarzeń i bez niej ten spektakl nie byłby choćby w połowie tak dobry jak jest teraz.
Przeciwnicy powiedzą tak: „Komercja! Teatr powinien być głęboki i nieść ze sobą coś więcej niż tylko rozrywkę.” Jednak ja mam na to co najmniej dwa argumenty przeciwne:
Po pierwsze Scena Ciśnień to miejsce, gdzie muzyka spotyka się z trudną, niekiedy bardzo nieprzystępną sztuką. Po drugie zaś jeśli Capitol to komercja, to w takim samym stopniu także stabilizacja na wysokim poziomie realizacji. Tego drugiego nie można powiedzieć o żadnym z wrocławskich teatrów, w których sensacje sezonu przeplatają się z trudnymi do zrozumienia porażkami. W Capitolu jest lekko, łatwo i przyjemnie, ale wciąż satysfakcjonująco.
Nic tylko czekać na premierę następnego sezonu. Ktoś już wie co to będzie?
Maciej Stasierski