“The mind is its own place, and in itself can make a heaven of hell, a hell of heaven…”
John Milton
Dziś 10 października – Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Data ta zdaje się być nieprzypadkowa. To październik uchodzi bowiem za miesiąc, w którym najbardziej optymistyczna część roku dobiega końca. Słońce wygląda zza chmur coraz rzadziej, mniej czasu mamy na spotkania z przyjaciółmi, a młodzież zderza się z coraz większą ilością szkolnych obowiązków. Innymi słowy – to październik zazwyczaj jest początkiem przysłowiowej jesiennej chandry.
Z tej okazji warto podjąć pewną refleksję. Zastanowić się, co tak naprawdę robimy, zarówno jako społeczeństwo, jak i jako jednostki, aby dbać o swoje zdrowie psychiczne. W obu przypadkach odpowiedź będzie jednak mało optymistyczna.
Nie robimy praktycznie nic, a obecne status quo prezentuje się fatalnie. W neoliberalnym wyścigu szczurów wartość jednostki definiowana jest jedynie przez pryzmat jej zewnętrznych osiągnięć. Szczęście utożsamiane jest z widocznym sukcesem oraz wysoką pozycją w społecznej hierarchii. Okręt społecznego uznania ma ograniczoną ilość miejsc na pokładzie. Zabiera tylko nielicznych. Reszta zostaje za burtą z przekonaniem, że sama jest winna własnej porażki.
Do społecznej świadomości nie przebijają się zaś dwie kluczowe prawdy. Po pierwsze – sukces i porażka w określonej dziedzinie nie są jedynie wypadkowymi naszych starań. Zależą także od całej masy czynników zewnętrznych, na które nie mamy wpływu. Chociażby od klasy społecznej, z której się wywodzimy. Po drugie zaś – od wszelkich wydarzeń w naszym życiu oddziela nas cienka linia wyobrażeń. To my, w dużej mierze, jesteśmy architektami naszego psychicznego dobrostanu.
Jednak, choć wszyscy na najgłębszym poziomie uświadamiamy sobie, że równie ważna jak nasze zewnętrzne zmagania, jest higiena naszego umysłu, mało kto realnie stosuje ten banał w praktyce.
Kogo winić za ten stan rzeczy? Oprócz szkodliwych wzorców narzucanych nam przez społeczeństwo, o których pisałem dwa akapity wcześniej, nasze oczy powinny zwrócić się przede wszystkim w kierunku edukacji. Choć powszechne jest przekonanie, że szkoła jest miejscem mającym przygotować nas do dorosłego życia, uczniowie przystępujący do egzaminu dojrzałości ani słowa nie wiedzą na temat mechanizmów radzenia sobie z trudnymi emocjami. A przecież to nabycie tych umiejętności definiuje jak bardzo udane i satysfakcjonujące będziemy wiedli życie. Po co nam całki, orzeczenie czy bitwa pod Kannami, gdy nie umiemy poradzić sobie z własną psychiczną niemocą? Dlatego, choć zgadzam się z apelami o wprowadzenie do szkół chociażby edukacji seksualnej, dużo pilniejsza wydaje mi się potrzeba wprowadzenia czegoś na kształt edukacji e m o c j o n a l n e j – nauki odpowiedniego mentalnego balansu. Rynek wydawniczy pełen jest książek poruszających ten temat. Jedne z nich mają większą, inne mniejszą wartość.* Poziom czytelnictwa jest u nas jednak zatrważająco niski. Niezbędne więc wydaje się aby już na poziomie szkoły podstawowej uczniowie byli mentalnie przygotowywani do czekających ich w życiu trudności.
A obecnie przygotowani nie są. Choć w obecnym medialnym dyskursie o samobójstwach wśród nieletnich mówi się jedynie wtedy, gdy wpisują się w trwającą właśnie wojnę kulturową, Polska ma z tym ogólnie duży problem – zajmujemy pod tym względem drugie (po Niemczech) miejsce w Europie. A statystyki wciąż rosną. Dostęp do psychiatrów i psychologów jest utrudniony; wielu rodzin zwyczajnie nie stać na profesjonalną pomoc psychologiczną. Problemy uczniów są w zaślepionych wizerunkową polityką szkołach zamiatane pod dywan. O tym jak rozmawiać z dziećmi o problemach nie wiedzą też rodzice – być może niezbędne jest w tej sytuacji zorganizowanie dla nich obowiązkowych warsztatów na ten temat?
Polska zajmuje też niechlubne czwarte miejsce w Unii Europejskiej pod względem rocznej liczby samobójstw mężczyzn. Na 15 osób dziennie, które w naszym kraju odbierają sobie życie, mężczyźni to aż 12 przypadków. Z tej okazji warto podjąć też temat maczystowskiej kultury, który ostatnio znów się podnosi. To ona właśnie sprawia, że zarówno nastoletni chłopcy, dorosłe głowy rodzin jak i trapieni poczucie bezużyteczności emeryci decydują się tłumić własne emocje w sobie, nie szukać pomocy. Toksyczne wyobrażenie o męskości, o ideale twardziela, który z problemami radzi sobie na własną rękę wciąż zajmuje niebezpiecznie wyrazistą pozycję w naszej kulturze. Jakkolwiek niepokojąco nie brzmiałyby te statystyki, pamiętajmy, że samobójstwa to jedynie wierzchołek góry lodowej. Jednostki, które nie potrafią dbać o swój swoje zdrowie psychiczne to też jednostki bardziej podatne na samookaleczenia, uzależnienie od alkoholu lub innych używek. To jednostki bardziej predysponowane do wkroczenia na drogę przestępczą; przyczyną przemocy w rodzinie czy problemów w nauce również jest w dużej mierze brak odpowiedniej edukacji psychologicznej. Wreszcie – społeczeństwo złożone z jednostek niepotrafiących zadbać odpowiednio o swój świat wewnętrzny, to społeczeństwo rozwarstwione, nierówne i bardziej podatne na populistyczne hasła.
Temat chorób psychicznych nie jest zbyt medialny, bo bardzo trudno wpisać go w aktualny kontekst polityczny. Gotów jestem postawić jednak tezę, że to jeden z najważniejszych (o ile nie najważniejszy) problemów, z jakimi obecnie musimy poradzić sobie jako społeczeństwo. Czas wyciągnąć go z oddziałów psychiatrycznych. Czas wprowadzić go do szkół, do mediów. Czas przebić bańkę fasadowej kultury szczęścia i systemowo próbować wyegzorcyzmować demony, jakie siedzą w każdym z nas. Lub przynajmniej nauczyć się jak z nimi walczyć.
* Najlepszą przeczytaną przeze mnie na ten temat pozycją jest „Sztuka życia według stoików” Piotra Stankiewicza czyli mówiąc wprost podręcznik inteligencji emocjonalnej w kostiumie filozoficznego seminarium. Jedną z najważniejszych lektur mojego życia pozostaje też „Człowiek. Istota społeczna” wybitnego amerykańskiego psychologa Elliota Aaronsona. Prawdziwa Biblia na temat mechanizmów, jakie kierują ludzkim myśleniem i emocjami, pozycja obowiązkowa absolutnie dla każdego. Kompleksowe świadectwo z czasów chorowania na depresję i nerwicę lękową przedstawia Łukasz Najder w rozdziale „Mysz” w książce „Moja osoba”. Choćby dla tego eseju warto kupić tę książkę. Na Youtubie wartościową robotę w kwestii edukacji psychologicznej robi chociażby kanał Uniwerystetu SWPS, Hania Es oraz Selfmastery. Poruszającym filmem na temat depresji jest „Oslo. 31 sierpnia”.