Czy nigdy nie zastanawiało Cię, co mogło się wydarzyć wiele lat temu w miejscu, które tak często odwiedzasz? Jakie karty historii zostały zapisane w murach, które dla Ciebie są całkowicie obojętne, gdyż widzisz je codziennie? Maciej Masztalski pewnie nie raz zadawał sobie te pytania, spoglądając na wnętrze podziemia Dworca Głównego. I sam wymyślił sobie na nie odpowiedź. Dzięki temu możemy oglądać dwa niezwykle ciekawe spektakle: „Historia I” i „Historia II”. Oba spektakle zaczynają się podobnie. Do czekającej w ciemnościach widowni przybiega roztrzepany przewodnik oprowadza po tajemniczych podziemiach dworca. Jednak w każdej kolejnej sali, tajemnice same się odkrywają przed widzem, publiczność staje się naocznym świadkiem przeszłych zdarzeń. Najbardziej podobało mi się, że każda historia, mimo tej samej obsady aktorskiej była unikatowa i jedyna w swoim rodzaju. To duże wyzwanie, by różne postacie i sytuacje przekazać w taki sposób, by widz nie skupiał się na podobieństwie do sceny poprzedniej, ale traktował je jako odrębną całość. W tym przypadku aktorzy czyli: Paweł Kutny, Marcin Chabowki, Michał Opaliński, Agata Kucińska i Dorota Łukasiewicz stanęli na wysokości zadania. Chociażby kobieca strona zespołu miała duże pole do popisu, gdyż to na nich opierała się fabuła „Historii II”. Zręcznie przechodziły z roli nietypowych funkcjonariuszek straży miejskiej, do roli zjaw czy też śmierci rozmawiającej z więźniarką. W większości scen dodatkowo świetnie oddawały całą paletę emocji, zapewniając widzom zarówno dawkę śmiechu jak i przerażenia. Oczywiście znowu została złamana bariera oddzielająca aktorów od widzów, jednak jeszcze bardziej aktywnie, niż miałam okazję doznać do tej pory. Publiczność zmuszana była do podążania w ciemnościach za jedynym źródłem światła, które posiadał przewodnik. Dodatkowo konieczność przemieszczania się, w celu zobaczenia kolejnej części spektaklu zarówno pobudza widza, jak i przyciąga znacznie więcej jego uwagi. Porównując jednak te dwa przedstawienia, musze przyznać, że znacznie bardziej podobały mi się „Historie II”. Były żywsze, bardziej zaskakujące, po prostu ciekawsze. Nawet podążanie za dwoma niekoniecznie zrównoważonymi przewodnikami, po podziemiach neogotyckiego czy też renesansowego dworca, bardziej wciągało od wędrówki zaproponowanej godzinę wcześniej. W pierwszej części brakowało mi tego „czegoś”, co rzuciłoby mnie na kolana. Jako oddzielna całość wypada rewelacyjnie, jednak po obejrzeniu części drugiej blednie. Mimo wszystko i tym razem się nie zawiodłam. Grupa Ad Spectatores zapewniła mi po raz kolejny niesamowite przeżycia i nowe doznania. Jeśli ktoś tego jeszcze do tej pory nie przeżył, nie się długo nie zastanawia. Co tydzień jest szansa ich zobaczyć. Powiem to jednym słowem: polecam.