Teatr Współczesny rozpoczął nowy sezon od wystawienia dwóch brawurowych spektakli. O pierwszym z nich, o „Transferze!” Jana Klaty już pisaliśmy. Drugą propozycją teatru przy Rzeźniczej jest inscenizacja sztuki Tadeusza Różewicza „Kartoteka”. Poeta napisał dramat zgodnie ze swoim postulatem antyestetyzmu. Łamiąc większość konwencji, chciał zapewne zmusić do refleksji nad zasadnością sztuki w powojennej rzeczywistości ( pamiętajmy, że Różewicza nie opuszcza kompleks ocalonego ). Eksperymenty formalne to doskonałe pole do popisu dla młodych, odważnych reżyserów. Michał Zadara stanął na wysokości zadania i stworzył widowisko nowoczesne, a przy tym niepozbawione głębszej refleksji. „Kartoteka” wystawiana jest na Scenie na Strychu. Kiedy widzowie wchodzą na salę, przedstawienie już trwa. Aktorzy poruszają się po całej przestrzeni, recytując kwestie pozornie bez związku. Usunięto większość krzeseł, można więc podążać za artystami i śledzić wybrane sceny. Po pewnym czasie akcja jakby się uspokaja i skupia ( mniej więcej ) w jednym miejscu- na płaszczyźnie między rampami zamienionymi w widownię. Potem znowu potęguje się chaos. Powtarzają się te same sceny, w różnych interpretacjach. Tak w skrócie prezentuje się „Kartoteka” na deskach Teatru Współczesnego. Oczywiście, ów „bałagan” ma na celu przekazanie pewnych treści. Trywializując, reżyser tym sposobem pokazuje za Różewiczem absurd istnienia, który potęguje się aż do ostatniej sceny. Nie porwę się jednak na wnikliwą analizę dramatu. Jak wspomniałam, Zadara świetnie wykorzystał możliwości, jakich dostarcza Różewiczowska twórczość. Zwiększając dawkę absurdu, jednocześnie zwiększa dawkę artyzmu. Aktorzy panują nad pozornym chaosem na „scenie”, a przy tym grają z prawdziwą pasją. Sztuki można niemal dotknąć – także dosłownie, bo artyści są wszędzie: siadają obok widzów, przebiegają obok nich, zwracają się do zgromadzonych ( na szczęście reżyser nie przewidział, że tak powiem, klasycznej, interakcji ). Główną gwiazdą jest, występujący gościnnie, Jan Peszek. Możemy podziwiać jego kunszt, choćby ( zwłaszcza? ) w scenie wywiadu. Aktorzy Teatru Współczesnego nie ustępują jednak Peszkowi. Na szczególne uznanie zasługuje Krzystof Boczkowski, który ekspresję łączy z komizmem. Nie zabrakło nowatorskich środków wyrazu. Jest scena obłędnego tańca połączonego z imponującą grą świateł, z rąk do rąk wędruje mikrofon. A zakończenie następuje przy udziale widzów. Więcej jednak zdradzać nie należy. Oczywiście „Kartoteka” wymaga skupienia i sporo wytrwałości. Zgodnie z literackim pierwowzorem spektakl jest do bólu absurdalny. Przyznam, że kiedy opuszczałam teatr, czułam zmęczenie. Warto jednak zmierzyć się ze spektaklem Zadary ze względu na oryginalną formę, a także kreację Jana Peszka ( nie wiadomo, kiedy znowu do nas zawita ). „Kartoteka” to również gratka dla miłośników Różewicza. Niżej podpisana do nich nie należy i może stąd wynikały pewne problemy z odbiorem sztuki.