Po ponad miesiącu cotygodniowych tekstów z przewidywaniami czas na najważniejszą kategorię oscarowej nocy. To oficjalne zwieńczenie całego sezonu nagród trwającego ponad trzy miesiące. Który film okaże się tym najlepszym? To pytanie, które zadają sobie wszyscy miłośnicy X muzy. Dzięki Złotym Globom, nominacjom PGA, SAG, DGA oraz BAFTA możemy co nieco powiedzieć o aktualnej sytuacji w statystkach. Nie przedłużając, sprawdźmy więc, które filmy mają największą szansę na bycie tym najlepszym.
Najlepszy film:
Kandydaci do statuetki:
- „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” – patrząc na statystyki w zasadzie gra jest już zamknięta. To jedyny film, który posiada nominację w głównej kategorii SAG oraz nominację dla najlepszego reżysera do Złotych Globów. Jak pokazuje historia owa statystyka jest nieugięta (no może za wyjątkiem ,,Bravehearta”, który podczas pierwszych nagród SAG nie został nominowany). Bardzo solidne kino, które powinno spodobać się wszystkim i, co najważniejsze, powinno znajdować się najczęściej w top3 w preferencyjnym głosowaniu Akademii. Jak pokazują poprzednie lata, wygrywa film, który niekoniecznie posiada najwięcej rankingowych #1, a triumfuje ten, który najczęściej znajduje się na czele rankingów. W dodatku film niesie ze sobą ważny przekaz i wyjątkowy bagaż emocjonalny, który w połączeniu z czarną komedią funduje widzowi emocjonalny rollercoaster. A jak pokazały Złote Globy, film jest uwielbiany i to najprawdopodobniej przyszły zwycięzca tegorocznego „Best Picture”.
- „Lady Bird” – kolejny film, który posiada nominację SAG. Przepiękny film o dojrzewaniu, który rozkochuje widza w swoim sielskim, nieco wyidealizowanym klimacie. Połączenie wspomnień z czasów liceum, miłosnych podbojów, buzujących hormonów, czy też próby wyfrunięcia z gniazda i pójścia na swoje może obudzić nostalgiczne uczucia. Cudowne i wzruszające kino, które bazuje na nieco utartych schematach. Jednak w nowym filmie Gerwig owe schematy spełniają pewną rolę, dzięki nim jego przesłanie jeszcze dobitniej wybrzmiewa. Obawiam się jednak, że tak krótki metraż (93 minuty) może zaszkodzić jego pozycji. Tylko 2 razy w historii Akademii tak krótki film triumfował w głównej kategorii.
- „Kształt wody” – co prawda statystki bardzo działają na jego niekorzyść, ale baśń del Toro to wprost idealny przykład tegorocznego Oscara. Emocjonalna podróż w głąb miłosnej relacji człowieka z morskim potworem. To swego rodzaju oda do magii kina. Hymn pochwalny miłości, która nie zna granic. W dodatku Guillermo del Toro wydaje się być faworytem do Oscara za reżyserię, co umacnia pozycję filmu. Jedynie brak nominacji SAG bardzo psuje jego reputację. Zeszłe lata pokazały, że tej przeszkody nie sposób przeskoczyć. Ale może to będzie ten tytuł, który wygra, pomimo przeciwności statystyk.
- „Dunkierka” – eksperyment, który poraża swoją siłą oddziaływania na emocje. To rodzaj pewnego doświadczenia, które ciężko porównać do jakiegokolwiek innego filmu. Oryginalność i rewelacyjny koncept Nolana sprawia, iż przez ponad 100 minut znajdujemy się w centrum wydarzeń wojennych. Szkoda tylko, że zabrakło w nim po prostu zwykłej ludzkiej postaci. Nolan stawia tu na pomnikowych bohaterów, a największą akcję ewakuacyjną w historii II wojny światowej sprowadza do spektaklu jedynie kilkuset statystów. Niemniej rodzaj niespotykanego dotąd doświadczenia oraz techniczne wyżyny mogą przyćmić wszelkie błędy.
Kandydaci do nominacji:
- „Uciekaj!” – wiem, że powinien plasować ten film znacznie wyżej, nawet w top3, tak pokazują statystyki. Ale moje doświadczenie podpowiada mi, że taki film nie może wygrać Oscara. Jeszcze nigdy w historii horror nie odniósł takiego sukcesu (,,Milczenia owiec” jednak nie traktuje się w kategoriach horroru). Mam świadomość, że Peele wszystkie dobre karty trzyma w ręku, ale nie wydaje mi się, żeby osiągnął większy sukces. Wewnętrzny głos mówi mi, że „Uciekaj!” nie zdobędzie nawet nominacji… Chociaż z drugiej z każdym dniem rosnąca pozycja filmu karze mi zmienić moje myślenie. Jestem bardzo ciekawy jak wypadnie podczas nominacji.
- „Czwarta władza” – ktoś niedawno powiedział, że to, co się dzieje teraz z filmem Stevena Spielberga można określić mianem „anty-buzzu”. Zostaje pomijany przez najważniejsze gildie, począwszy od WGA, po DGA. Jednak tak wysoka pozycja filmu w moim zestawieniu wynika z faktu, iż wydaje mi się, że starsza część Akademii po prostu zagłosuje na swojego starego ulubieńca. Przed sezonem nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której „Czwarta władza” nie załapie się na „Best Picture”. Dzisiaj już podchodzę do tego z pewną dozą niepewności. Idealny oscarowy kandydat przeżywa aktualnie trudne chwile…
- „Tamte dni, tamte noce” – tu z kolei nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ten film nie znajdzie się w nominowanej stawce. Co prawda nie widziałem jeszcze „Czwartej władzy” i „Czasu mroku”, ale to mój zdecydowany lider oscarowej stawki. Wrażliwe, emocjonalne i nietuzinkowo intelektualne kino opowiedziane w duchu europejskich klasyków kina. Eric Rohmer, czy Federico Fellini to tylko czubek góry lodowej filmowych cytatów. Nominacja PGA, WGA, BAFTA oraz nominacja do najlepszego dramatu na Złotych Globach mogą przyczynić się do jego sukcesu.
- „I tak cię kocham” – z ósmym miejscem mam największy problem. Mam świadomość, że nominacje mogą zamknąć się w ośmiu filmach i to może być ostatnie wolne miejsce. Postawiłem na tę niezależną komedię romantyczną ze względu na wiele nominacji bardzo istotnych Gildii. SAG + WGA + PGA zwykle dawało nominację. Film dodatkowo jest bardzo przystępny i cudownie łączy komedię z dramatem rozgrywającym się w drugiej połowie filmu.
- „Jestem najlepsza” („I, Tonya”) – kolejna bardzo ciekawa sytuacja. Szalona biografia legendy łyżwiarstwa figurowego zostaje doceniana na technicznych Gildiach. To bardzo istotne w kontekście tego, iż do głównej kategorii głosują wszyscy członkowie Akademii. Zatem trzeba patrzyć na sytuację rozgrywającą się także na technicznym polu. Dodatkowo pozycja Allison Janney z każdym dniem rośnie, co może pozytywnie wpłynąć na szanse samego filmu.
- „Czas mroku” – to tegoroczna „jedynka” brytyjskiej części Akademii. Sukces podczas nominacji BAFTA (choć brak nominacji za reżyserię dziwi) może zmobilizować część pochodzącą z Wielkiej Brytanii, co przyczyni się do nominacji w głównej oscarowej kategorii. Nie wiem jak w tym roku, ale poprzedniego sezonu trzeba było otrzymać około 150 pierwszych miejsc w rankingach, żeby dostać nominację. Gdyby brytyjska część zwarła szyki, to spokojnie wywalczyłaby nominację dla swojego kandydata.
- „Florida Project” – to jeden z moich ulubionych filmów w całej stawce. Co prawda jego buzz z każdym dniem maleje, ale cały czas wierzę, że jakimś cudem załapie się na ważne nominacje. Zwariowany film Seana Bakera wciąga widza w karuzelę dziecięcych zabaw, by w drugiej połowie doprowadzić go do depresyjnych stanów. Trzymam mocno kciuki, choć szansa jest naprawdę niewielka…
Czarne konie:
„Nić widmo”
„Gra o wszystko”
„Mudbound”
I oto poznaliśmy już wszystkich kandydatów z oscarowymi szansami. Dziękuję, że byliście ze mną przez te intensywne kilka tygodni. 23 stycznia mniej więcej o godzinie 14:30 poznamy oficjalne oscarowe nominacje. Dzień przed nimi opublikuję pełną listę 24 kategorii, w których przedstawię prawdopodobnych nominowanych. Do zobaczenia w przyszłym sezonie!