Po obejrzeniu „Dojrzewania”, najnowszego hitu Netflixa, trudno dojść do siebie – tak bardzo niepokojącą wizję tego dla wielu najtrudniejszego okresu w rozwoju człowieka przedstawia ten serial. Przemoc w Internecie, brak umiejętności radzenia sobie z wynikającymi z niej konsekwencjami, które prowadzą do nomen omen przemocy w realnym życiu, social media i wszelkie z nich wynikające zagrożenia, przenoszone na łono rodziny, w końcu kryzys psychologiczny ludzi, którzy muszą sobie z nim radzić bez doświadczenia życiowego i pozostają często skazani na porażkę, bo szkoła umywa ręce, a rodzice nierzadko zajęci własnymi sprawami nie widzą lub starają się nie widzieć cierpienia dziecka, kumulowania w sobie ran, które jak w tym wypadku prowadzą do tragedii.
Jest to bodaj jeden z najbardziej radykalnych obrazów dojrzewania współczesnej młodzieży z jakim mieliśmy do czynienia w mainstreamie kinowo-serialowym w ostatnich latach. Zwykle ten okres w życiu, a jakże pełen różnego typu problemów, rozwijających się kompleksów, pojawiał się w kinie czy w telewizji w formie dużo bardziej zbliżonej do komedii czy komediodramatu, sugerując niejako, że te dojrzewanie to taki ciekawy czas, który należy przeżyć z uśmiechem na ustach, imprezując, a sytuacje niechciane obśmiać.
Mam dla Was kilka filmów, które mogą stanowić odtrutkę na „Dojrzewanie”. Bo każdy z nas czasem potrzebuje oddechu, a w kinie ucieczki, a nie uderzenia obuchem w głowę (co nie oznacza, że to drugie podejście skreślam, przeciwnie „Dojrzewanie w moich oczach to prawdziwe telewizyjne arcydzieło):
- Boyhood / Szkoła rocka / Everybody wants some – wszystkie filmy w reżyserii Richarda Linklatera
Z jakiegoś powodu twórca ten z niesłychaną wręcz sprawnością porusza się w terytorium szkoły, z empatią portretując dorastające na naszych oczach postaci, które potrafią być w jego filmach w centrum uwagi. Każdy z tej trójki inaczej patrzy na dojrzewanie – „Boyhood” pokazuje je niemalże w czasie rzeczywistym, w końcu Linklater kręcił swój film 12 lat, „Szkoła rocka” to eskapistyczna rozrywka, w której młodzi ludzie skupiają się na tworzeniu wspólnoty, pod wodzą charyzmatycznego nauczyciela, wspólnoty, która objawi się najmocniej w imprezowym, energetycznym „Everybody wants some.”
- Moonlight – reż. Barry Jenkins
Zdobywca Oscara za najlepszy film roku to idealny przykład kina, w którym główny bohater dorasta na naszych oczach. Wszak w każdym rozdziale obserwujemy go na innym etapie rozwoju. Przepiękne, mądre, bardzo dojmujące kino.
- Uczniowska balanga (Dazed and confused) – reż Richard Linklater
Linklater inicjuje w tym filmie, który właściwie w całości jest tym, co sugeruje jego tytuł; motywy, które później z jeszcze lepszym skutkiem wykorzysta w „Everybody wants some”. Warto obejrzeć chociażby dla słynnej kreacji Matthew McConaughey!
- Stowarzyszenie umarłych poetów – reż. Peter Weir
Przez wiele lat wskazywałem go jak mój ulubiony, najważniejszy film życia – trochę się zmieniło, ale wciąż pozostaje sentyment do tego cudownego świata, w którym otwarta głowa nauczyciela, jego charyzma, stają się początkiem okresu największej życiowej kreatywności.
- Tamte dni, tamte noce – reż. Luca Guadagnino
No bo o czym ten film jest, jak nie właśnie o dojrzewaniu? O poznawaniu swojej seksualności, swojej uczuciowości? Właśnie o tym!
Dodaj komentarz