W jednej ze scen Tam gdzieś musi być niebo główny bohater patrzy w górę. Na bezkresnym błękitnym płótnie odgrywa się coś, co wygląda jak obraz Matisse’a – oto przelatują cztery samoloty. Każdy pojazd skierowany w inną stronę, leci i zostawia za sobą smugę. Te białe pasy układają się w absurdalny…