Choć stara marketingowa maksyma głosi, że nieważne jak o nas mówią, ważne by nie przekręcali nazwiska, to jednak szkoda że premiera „Pana T.” otoczona jest atmosferą sądowej afery o prawa autorskie. W wypadku filmu Marcina Krzyształowicza nawet nazwisko Leopolda Tyrmanda jest sugesytywnie zamienione na tytułową pojedynczą literę, a napisy początkowe…