Bracia Coen rozpakowali swoje zabawki i postanowili poeksperymentować z najbardziej amerykańskim gatunkiem filmowym. Ballada o Busterze Scruggsie jest zbiorem sześciu krótkich nowel umiejscowionych na Dzikim Zachodzie. Oprócz westernowych rysów, każda historia posiada cechy innych gatunków, chociażby groteski, czarnej komedii, musicalu, czy romansu. Skutecznie urozmaici to nam czas spędzony przy Netfliksie.
Wszystkie opowiadania zostały zamknięte w konwencji książki, która jak na dobrą „knihę” przystało, opatrzona jest dedykacją, spisem treści, a każdy rozdział zaczyna się kolorową ilustracją i cytatem z opowiadania. Tim Blake Nelson nie tylko wciela się w tytułową rolę, ale w przypadku tej części filmu, pełni również obowiązki narratora. Całe dzieło filmowe Coenów wypełnione jest paletą elementów typowych dla gatunku. Mamy dyliżans i strzelanie się kowbojów, karawanę i gorączkę złota, Indian i rabowanie banków. Nudno nie będze.
Ballady oprócz rozległej lokacji zachodniej części Stanów Zjednoczonych łączy także motyw śmierci, która często zbiera swoje żniwo. Niekiedy jest to pokazane w iście tarantinowski sposób (strzelanina w barze), a niekiedy dużo bardziej metaforycznie, jak w przypadku ostatniej historii, w której znalazło się nawet małe miejsce dla Polaka z dźwięcznym nazwiskiem Cipolski.
Mimo że film nie trafił do szerokiej dystrybucji kinowej, to przyciągnął znane nazwiska. Oprócz wspomnianego Nelsona zobaczymy również Liama Nesson, Toma Waitsa, Jamesa Franco, Zoe Kazan czy Brendana Gleesona. Oczywiście za sam fakt, że dzieło powierzono Ethanowi i Joelowi Coen można przybić pieczątkę jakości. Dużym atutem filmu są także zdjęcia Bruno Delbonella. Plastyczne kadry cieszą oko w wielu momentach. Osobiście najbardziej zauroczyła mnie nowela o poszukiwaczu złota, stojącego po kostki w płytkim, krystalicznym strumyku, otoczonym nietkniętą przez człowieka naturą.
Twórcy upodobali sobie komplikowanie życia bohaterom. I bardzo dobrze, ponieważ zakończenie poszczególnych historii jest bardzo łatwe do przewidzenia. Radość z oglądania płynie głównie ze sposobu, w jaki bohaterzy próbują radzić sobie z nieuniknionym. Gatunek westernu przeżywa renesans w kinach (i jak widać na platformach streamingowych) i choć nigdy nie byłem jego fanem, to muszę przyznać, że coraz częściej pozytywnie mnie zaskakuje.
6,5/10