Trudno nie zauważyć tendencji spadkowej w kolejnych filmach Pabla Larraín. Wśród najlepiej przyjętych filmów chilijskiego autora wciąż pozostają No i Ema. Ostatnim razem reżyser na warsztat wziął księżną Dianę (Spencer). Tym razem powraca do „uwielbianego” przez siebie motywu, czyli dyktatury Augusto Pinocheta, z którego czyni… wampira. Czy taki koncept miał prawo się udać? Czy światu potrzebna była kolejna czarno-biała satyra polityczna z nutami pseudo-biograficznymi?
Na samym początku Hrabiego (El Conde) zostaje nam opowiedziana historia narodzin Pinocheta, uosabiającego w sobie zło, żądzę krwi i mordu. Oczywiście, może to mieć miejsce wyłącznie w XVIII-wiecznej Francji podczas Wielkiej Rewolucji. Dowiadujemy się, że został on porzucony na schodach sierocińca przez matkę, której nigdy nie miał okazji poznać, a która w filmie będzie pełniła rolę być może najzabawniejszego twistu i jednocześnie mocnego komentarza Larraína wobec wielkich rządzących tym światem oraz dziedzictwa przez nich pozostawionego.
Młody Pinochet, będący wampirem o nieznanej genezie, jako służący króla Francji będzie musiał uciekać przed rozwścieczoną tuszą. Za swój cel obierze mało znany i niepopularny raczej kraj zwany Chile, w którym zadomowi się na dobre. Znudzony wampirzą egzystencją i brakiem celów w życiu na początku wieku XX dołączy do wojska, gdzie jego niezaspokojona żądzą krwi zapewni mu szybką drogę do awansów na ścieżce militarnej kariery. W konsekwencji Augusto od prostego żołdaka przejdzie prosto do bycia głównodowodzącym krajowym puczem, a chwilę później obejmie rolę dyktatora.
Następnie, ponownie dokonuje się skok czasowy. Przenosimy się do wieku XXI, gdzie około 250-letni wampir Augusto Pinochet, pozbawiony „zasłużonej” sobie chwały i glorii, traci chęć do życia i postanawia… umrzeć. Wokół rodzinnego stołu zbiorą się żona, wierny służący i wszystkie jego dzieci, którzy rozpoczną odliczanie do odziedziczenia spadku. Wszystko szło by jak po maśle, gdyby nie nagłe pojawienie się ekscentrycznej, natchnionej, młodej i pięknej siostry zakonnej. Jej podstawowym celem jest spisanie całego dobytku chilijskiego dyktatora. Niech jednak nie zwiodą Was pozory. Potulna siostrzyczka przyjeżdża do posiadłości z arsenałem przeciw-wampirzej broni (kołki, krucyfiksy, woda święcona i wiele innych) i ma w tym przedsięwzięciu, jak się okaże, więcej niż jeden cel.
Hrabia to film nierówny. Choć powyższe streszczenie mogłoby sugerować, że film obfituje w niesamowite zwroty akcji, to obfituje, ale przede wszystkim w ich brak. Akcja posuwa się raczej powoli. Widz stopniowo zagłębia się w historię Pinocheta oraz relacje rodzinne pomiędzy członkami dyktatorskiego rodu. Niestety, odbywa się to raczej bez większego emocjonalnego zaangażowania, co zdecydowanie dobitnie odczuwa się, przy trwającym niemal 2 godziny metrażu.
Na wstępie wspomniałem, że film jest polityczną satyrą i faktycznie to określenie najlepiej oddaje jego charakter. Połączony z nutami pseudo-biografii stanowi nieudaną karykaturę starca, którego historia oraz czyny zasługują na potępienie, a budzą w widzu prędzej swego rodzaju sentyment i sympatię. Reżyser kreśląc postać Augusto Pinocheta jako wampira pozbawił go jednocześnie eksploatacyjnych smaczków. Do samego końca wydaje się, że wybrany motyw przewodni z każdą minutą przemienia się z rasowego wampira w gacka bez skrzydeł.
Kwestią wątpliwą pozostaje także nakręcenie filmu w czerni i bieli. Zabieg ten wydaje się prędzej artystycznym trickiem, niż dobrze umotywowaną decyzją. Żadna scena nie przemówiła do mnie za tym rozwiązaniem. Wydaje się, że twórcy pod jego płaszczykiem zamierzali ukryć przede wszystkim biedną scenografię i ubogie kostiumy. W całym tym nawale niewykorzystanych szans i niedotrzymanych obietnic, czerń i biel pogrąża całość obrazu w jeszcze jednej warstwie nudy i zblazowania. Tak jakby nie starczyło ich w postaciach i dialogach, sprawiających nieraz wrażenie bycia wypowiadanymi z przymusu.
Film Hrabia miał swoją światową premierę podczas 80. festiwalu filmowego w Wenecji. Prezentowany był w sekcji konkursowej, walcząc o Złotego Lwa. W ostateczności wyjechał z Lido z wyróżnieniem za Najlepszy Scenariusz. Podczas włoskiego święta kina najnowsza produkcja Chilijczyka zbierała mieszane opinie. Jedni chwalili inteligencki charakter satyry, a pozostali czuli niedosyt w sposobie eksploatacji wyjściowego pomysłu.
Hrabia zadebiutuje na platformie Netflix 15.09.2023. Polecam gorąco przekonać się na własnej skórze, czy zęby Pinocheta faktycznie były ostre, czy może jednak stępione. Jedno jest pewne, a mianowicie prędzej czy później, w ten czy inny sposób, wampirzy dyktator Was ugryzie.