Startuje 80. festiwal filmowy w Wenecji. W serii poprzednich wpisów omówiłem wszystkie lub przedstawiłem najciekawsze tytuły wchodzące w skład sekcji Competition, Out of Competition oraz Orizzonti. Już niebawem będę po pierwszych pokazach, także spodziewajcie się nowych recenzji na stronie. Tymczasem, aby podsumować nieco moje przedfestiwalowe przygotowania, przedstawiam 10 najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tegorocznej odsłony festiwalu Biennale Cinema:
1. Dogman (reż. Luc Besson)
Od kiedy obejrzałem pierwsze filmy reżysera, jestem jego fanem. Na równi z muzyką Erica Serry, który odpowiada za ścieżkę dźwiękową w najnowszym dziele Francuza. Jakiś czas temu Besson przesiadł się jednak z francuskiego na angielski, co znacznie zmieniło klimat jego produkcji. Wciąż wierzę, że powróci on do formy i jeszcze przypomni światu, jak znaczącym twórcą był w poprzednich dekadach. W Dogman opowie niesamowitą historię chłopaka doświadczonego przez życie, który szansę na własne odkupienie odnajdzie w miłości do psów.
2. Enea (reż. Pietro Castellitto)
Bardzo lubię wątki mitologiczne podejmowane przez młodych twórców oraz to, jak ciekawie potrafią je reinterpretować. W filmie Pietra Castellitta będziemy podążać śladami Eneasza, którego sposób życia dalece wykracza poza normy społeczne dające się łatwo sklasyfikować. Jak zapowiada reżyser możemy spodziewać się rasowego, włoskiego kina gangsterskiego.
3. Evil does not exist (Aku wa sonzai shinai) (reż. Ryusuke Hamaguchi)
Hamaguchi o swoim najnowszym dziele mówi tyle, że pozwoliło mu ono przede wszystkim odetchnąć i cieszyć się spokojnym jego kręceniem. Historia filmu nie jest skomplikowana, ale jak na Japończyka przystało, możemy spodziewać się solidnej społecznej wiwisekcji. Jego akcja będzie toczyć się wokół protestów mieszkańców małej, spokojnej wioski przed dużą inwestycją planowaną w regionie, przeznaczoną dla mieszkańców Tokyo, szukających odpoczynku od wielkomiejskiego zgiełku.
4. Io capitano (reż. Matteo Garrone)
Kiedy w 2018 po raz pierwszy odkryłem Matteo Garrone, od razu wiedziałem, że będę chciał obejrzeć każdy kolejny tytuł, który postanowi zaprezentować światu. Po Dogman i Pinokiu przyszedł czas na film nieco bardziej osadzony we współczesnej rzeczywistości. Io capitano skupi się na (uwaga znów mitologizacja) odysei uchodźców z Dakaru do Europy. W ramach przygotowań reżyser odbył wiele rozmów i spotkań z ludźmi, którzy przeżyli podobną podróż, dzięki czemu ma nadzieję udało mu się oddać im głos w opowieści o nich samych.
5. Coup de chance (reż. Woody Allen)
Jakie są filmy Woodyego Allena, to zapewne większość z nas wie. Czy reżyser w ostatnich latach ma raczej średnią passę, a one same krążą nieustannie wobec tych samych tematów? Zgadza się! Ale przecież to kochamy w tych produkcjach i choć nie wiem, jak bardzo chciałbym obejrzeć znów historię na miarę Annie Hall lub Manhattanu, to wiem, że są one już elementem przeszłości. Allen powraca do Wenecji ze swoim 50-tym filmem! Dla mnie zdecydowane must-see i już wyczekują okazji do wklikania się na seans.
6. L’ordine del tempo (reż. Liliana Cavani)
Laureatka Złotego Lwa swój najnowszy film bazuje na książce włoskiego fizyka Carlo Rovelli o tym samym tytule, która w Polsce została opublikowana pod nazwą Tajemnice czasu. Zapowiada się on intrygująco i bardzo poetycko. Kilku znajomych, zgodnie z coroczną tradycją, spotyka się w nadmorskiej willi, gdzie wspólnie będą przeżywać potencjalnie zbliżający się koniec świata. Czas pozostały im zacznie rządzić się nowymi, nieznanymi dotychczas prawidłami.
7. Aggro dr1ft (reż. Harmony Korine)
Czego spodziewać się po Harmony Korine? Szaleństwa, dzikości, balansowania na granicy zmysłów. Jak zapowiada sam reżyser w Aggro dr1ft nie chciał widzieć filmu, lecz bardziej próby zarejsetrowania mikroświata, wejścia i utkwienia w nim. Nakręcony w całości kamerami termowizyjnymi tytuł zapowiadany jest jako oda do agresywnego włoczęgostwa, gdzie nad zdrowym rozsądkiem panuje przede wszystkim przemoc i niczym niepohamowana chęć dominacji.
8. Shadow of fire (Hokage) (reż. Shinya Tsukamoto)
Reżyser Shinya Tsukamoto kontynuuje eksplorowanie tematu wpływu wojny na ludzi, która nawet po jej zakończeniu kładzie się na nich długim cieniem. W kręconym w modlitewnym geście filmie, twórca skupi sie na historiach ludzi, żyjących w kręgu kwitnącego po wojnie czarnego rynku.
9. Dormitory (Yurt) (reż. Nehir Tuna)
Sięgając do tego, co sam przeżył w młodości, Nehir Tuna w swoim długometrażowym debiucie stara nakreślić się rozedrganą i niespokojną granicę pomiędzy religijnością, a sekularyzacją. Historię opowiedzianą w Dormitory poświęci Ahmetowi, wysłanemu do islamskiego akademiku, gdzie będzie mógł nauczyć się muzułmańskich wartości. Razem z poznanym kolegą Hakanem spędzą niejeden dzień i wieczór na rozmyślaniu o wolności, samostanowieniu i życiu w zgodzie z nimi samymi.
10. L’homme d’argile (reż. Anaïs Tellenne)
Raphaël wraz z matką zamieszkują starą posiadłość, do której pewnego dnia przybywa prawowita właścicielka. Jej pojawienie się niesie ze sobą zmiany, którę zatrzęsą mikroświatem dotychczasowych mieszkańców. Tematyka, jaką podjemuje film łączy go z nagrodzonym na Berlinale dokumentem Echo. Jestem szczególnie go ciekawy, choćby dlatego, że sama reżyserka zapowiada swoją opowieść jak coś, czego galerie nie pokażą, a muzea nie wystawią.
Wszystkie zdjęcia upublicznione w powyższym wpisie pochodzą z materiałów prasowych 80. festiwalu filmowego w Wenecji (Asac – La Biennale di Venezia).