Szedłem na ten film z przeświadczeniem o nadchodzącym cierpieniu. Zdecydowanie nie przepadam za kinem Zacka Snydera, a fakt, że nad projektem w pewnym momencie przejął kontrolę Joss Wheldon wcale nie napawało mnie optymizmem – jego obie części ,,Avengersów” również nie były dla mnie niczym przyjemnym. Wątpiłem w jakiekolwiek możliwości uratowania filmowego świata DC. A okazało się, że konkurent Marvela ma jeszcze szanse na powodzenie.
O tym, że Warner Bros. jest zdecydowanie daleko w tyle za Marvelem z tworzeniem swojego uniwersum, wie raczej każdy. Czego by nie mówić o ekranizacjach komiksów wydawnictwa Stana Lee, należy przyznać, że wiedzie ono prym w branży. Wszakże z czym rywalizuje – ,,Człowiek ze stali” i ,,Batman v Superman” były przesadnie mroczne, do tego ten drugi wyszedł okropnie nieskładnie. ,,Legion samobójców” okazał się chaotyczny i żenujący pod względem fabularnym, a ,,Wonder woman”, choć jako jedyna zyskała względną sympatię widzów i krytyków, była w zasadzie powtórzeniem ,,Kapitana Ameryki: Pierwszego Starcia”. ,,Liga sprawiedliwości”, ostatnia nadzieja dla DC, miała być odpowiednikiem ,,Avengers” – zebrać kilkoro superbohaterów w jedną wielką superprodukcję. I super co prawda nie jest, ale to krok w dobrą stronę.
Jednym z problemów filmu jest ekspozycja – Flasha znały dotąd wyłącznie te osoby, które oglądały serial (choć w zasadzie nie wiem, jak się ma wersja Ezry Millera do telewizyjnej inkarnacji w wykonaniu Granta Gustina), a Cyborga oraz Aquamana wszyscy po raz pierwszy zobaczyli dopiero teraz, gdy ci zostali zaproszeni do formacji powołanej do życia przez Batmana. Z tego względu brakuje ,,Lidze…” wyważenia między przedstawieniem bohaterów a opowieścią o ich drużynie. Zwłaszcza, że tym razem wyjątkowo da się ich polubić!
Batman nareszcie porzucił swoje depresyjne wtręty, Wonder Woman nie jest już nieogarniąjącą otaczającej rzeczywistości damą (w opałach), a nowi herosi otrzymali miniaturowe, ale skuteczne charakterystyki. Wszyscy są „bardziej ludzcy” (tak, Cyborg, ciebie również to dotyczy) i nie boją się żartować. A gdy to robią, wypada to niezwykle naturalnie. Niektórzy recenzenci mieli problem z poczuciem humoru Flasha – przyznam, że ten faktycznie był może nazbyt usilnie autystycznie niezręczny, ale mi przypadł do gustu bardziej niż na przykład pełen różnorakich żarcików „Thor: Ragnarok”.
Kogoś może dziwić, dlaczego dotąd nic nie powiedziałem o fabule. Uwierzcie mi, nie ma o czym mówić. Sytuacja wygląda bardzo podobnie do tej z „Legionu Samobójców” – jest pretekstowo, o przeciwniku nie wiemy w zasadzie nic (Ale przynajmniej usłyszymy jego imię. Niestety usłyszymy od niego o wiele więcej), a jego motywacja ograniczy się do klasycznej chęci niszczenia i władania. Dzieje się wiele, ale nie do końca wiadomo co i po co, a wszystko służy chyba wyłącznie pokazaniu zjednoczenia herosów.
Ze względu na przebieg, jak i warstwę wizualną, przywodziło mi to na myśl typ gier, w których fabuła jest zupełnie nieistotna, a cała satysfakcja wynika z samego dziania się. Bowiem „Liga sprawiedliwości” mimo swej bzdurności i odtwórczości dostarczyła mi masy frajdy. Walki jakimś cudem ekscytowały, a ich choreografia cieszyła oko. Nie miałem również problemu z efektami specjalnymi, na które wiele osób narzeka, a to zapewne ze względu na rodzaj seansu – IMAX. Tam zawsze wszystko wygląda i brzmi lepiej. Sądzę, że na pokazie w tradycyjnym kinie, i to jeszcze w 2D, bawiłbym się znacznie gorzej.
Połatane dzieło Snydera/Wheldona bardzo łatwo skrytykować i wcale nie zdziwią mnie ludzie, którzy ocenią je bardzo nisko. Uważam jednak, że twórcy tego uniwersum coraz lepiej zaczynają rozumieć, na czym poleca sukces Marvela.
W filmie tym powtórzona zostaje wypowiedź z „Batman v Superman” – ‘Do you bleed?’, tyle że tym razem pytanie zadane zostaje samemu Mrocznego Rycerzowi. Wiedzcie, że Batman krwawi, ale już nie płacze. Wy też już raczej nie zapłaczecie. „Liga sprawiedliwości” to co prawda kolejny niewykorzystany potencjał i pokaz chaotyczności działań Warner Brothers, jednak daje ona realne nadzieje na dobre kino z metką DC.
Ocena: 6/10
Zobacz film w Cinema City: