Urszula Antoniak stanowi przykład reżyserki o znacznym już dorobku artystycznym nagrodzonym cenionymi w światku filmowym nominacjami oraz nagrodami. Za sprawą oscylowania w granicach kina artystycznego jej nazwisko może nie jest szczególnie znane szerszej publiczności, jednak zagorzali kinomani z pewnością widzieli którąś z jej poprzednich produkcji. W swoim najnowszym utworze sięga po czerń i biel, co już na pierwszy rzut oka oddziela ten obraz od pozostałych. Również charyzmatyczny duet aktorski przyciąga uwagę potencjalnego odbiorcy, zachęcając go do zaznajomienia się z opisem filmu. Zatem czy „Pomiędzy słowami” pozwoli zyskać Antoniak szerszy posłuch wśród publiczności, nie tylko tej festiwalowej?
Najnowsza produkcja polskiej reżyserki zdaje się mieć prostą, niezagmatwaną, bowiem linearną, fabułę – Michael, adwokat z Berlina, spotyka się z dawno niewidzianym ojcem, z którym spędza weekend. Należy dodać jednak do tej historii, iż Michael w rzeczywistości nazywa się Michał, a jego rodzinnym krajem jest Polska. Główny bohater, choć ze wszystkich sił stara się wtopić się w niemieckie otoczenie i poczuć się jak swój, nie może uciec od przeszłości, a tym samym od prawdziwych korzeni. W pierwszej scenie na przód wysuwa się problematyka uchodźców, których obecność wzbudza wiele kontrowersji – zwłaszcza ich chęć swobodnego przemieszczania się oraz zamieszkania w Europie. Pojawiają się kwestie dotyczące człowieczeństwa oraz równego traktowania wszelkich nacji i ras. Następnie ten wątek zanika na rzecz oczekiwanego spotkania z ojcem po latach. Antoniak nie skupia się jednak wcale na relacjach rodzinnych – rodzic stanowi niejako symbol dzieciństwa, przypomina zapomnianą i wypartą z pamięci ojczyznę. Sam przyjaciel Michała zauważa, że gdy ten mówi po polsku zachowuje się jak mały chłopiec – zatem reżysera zwraca uwagę również na to, jak znacząco może się zmienić mentalność przy posługiwaniu się danym językiem.
„Pomiędzy słowami”, jak sam tytuł wskazuje, pozostawia wiele niedopowiedzeń, zwłaszcza w końcowej części filmu. Polska reżyserka postanowiła poruszyć w swoim obrazie bardzo aktualne problemy dotyczące nie tylko emigracji czy uchodźstwa (swoistego homo viator), ale także nie-konieczności przynależności do konkretnej społeczności kulturowej, typowych dla kraju cech i zachowań. Czy można stać się pełnokrwistym Niemcem ucząc się perfekcyjnie języka i żyjąc tak jak oni? Utwór Antoniak może pomiędzy kadrami podejmować próbę odpowiedzenia sobie na pytanie, do czego doprowadzić może zachwianie na poziomie własnej tożsamości z powodu otworzenia granic nie tylko państwowych, ale i obyczajowych.
Jest kilka elementów filmu, które sprawią, że zapadnie on w pamięć na dłuższy czas. Przede wszystkim mowa tu o świetnych osadzonych w czarno-białej rzeczywistości zdjęciach Lennerta Hillege. Pomimo tego, że akcja rozgrywa się w Berlinie, miasto tak naprawdę jawi się jako anonimowe i bardzo uniwersalne – tylko kilka ujęć pozwoli utożsamić stolicę Niemiec, pozostałe pokazują jedynie ulice, stacje czy mieszkanie głównego bohatera. Użycie niskiego klucza oświetleniowego pozwala opuścić na otoczenie głęboki półmrok wprowadzający poczucie niepewności, także tajemniczości. Nie można również nie pochwalić duetu aktorskiego – Jakuba Gierszała oraz Andrzeja Chyry, którzy świetnie dopełniają się na ekranie kinowym. Zwłaszcza młodszy aktor, ostatnimi czasy niezwykle rozchwytywany, potrafił z niebywałym wyczuciem wcielić się w niełatwą postać młodego mężczyzny przeżywającego nietypowy kryzys.
„Pomiędzy słowami” stanowi piękną pod względem wizualnym trudną do opowiedzenia historię o współczesnej kondycji świata, którego granice powoli się zacierają. Na pytania, skąd człowiek powinien czerpać inspirację do prawidłowego postępowania lub czy można ułożyć sobie życie na kłamstwie w innej rzeczywistości odbiorca nie znajdzie odpowiedzi, jednak można było się tego spodziewać, biorąc pod uwagę tytuł produkcji. Antoniak nie narzuca swojej wizji świata, pozwalając widzowi zagłębić się we własnych przemyśleniach na rodzące się podczas seansu zapytania. Niezwykle solidna produkcja o niezapomnianych zdjęciach – szkoda tylko, że przegra wyścig o widownię z nic nie wnoszącą do naszego życia komedią romantyczną.
Ocena: 7,5/10