Paolo Genovese zwrócił uwagę polskiej publiczności na swoją twórczość filmem „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” będącym naprawdę sprawnie poprowadzonym komediodramatem. Nie tylko produkcja zyskała pozytywne opinie ze strony odbiorców, ale również dotarła do szerokiej, jak na tak niewinnie zapowiadający się obraz, widowni. Tym razem włoski reżyser postanowił skupić się przede wszystkim na dramacie, odbiegając w gatunkowości filmu od żartobliwych linijek dialogowych czy sytuacji. „The Place” trafiło do bardzo wąskiej dystrybucji kinowej, ale mimo wszystko warto trochę się pomęczyć, aby zobaczyć tę pozycję repertuarową.
Najnowszy obraz Genovese przypomina jego poprzednią produkcję w ponieważ jego akcja ograniczona jest zaledwie do jednej lokalizacji, choć pojawia się w nim znacznie więcej postaci. Zdecydowanie bardziej zawiła jawi się fabuła, dość fragmentarycznie przedstawiana widzowi, przez co zmuszony jest do samodzielnego układania poszczególnych wydarzeń. A należy zwrócić uwagę, że na ekranie, paradoksalnie, mało co się dzieje. Fabuła „The Place” rozgrywa się w lokalu o tytułowej nazwie, w którym tajemniczy jegomość przypominający nieco psychologia pomaga ludziom w spełnieniu ich marzeń. Cały film wypełniony jest zatem kwestiami wypowiadanymi przez bohaterów, a pozbawiony jest prawie całkowicie akcji, zwłaszcza w potocznym tego słowa znaczeniu. Z każdą następną rozmową pomiędzy mężczyzną a jego pacjentami, podopiecznymi, klientami – jakkolwiek byśmy ich nie nazwali, przybliża nas do ułożenia w głowie skrywanej układanki, choć do końca i tak nie poznamy odpowiedzi na wszystkie pytania.
„The Place” można odczytywać jako swoiste everywhere – miejsce uniwersalne, nie ograniczone terytorialnie, a nawet nie do końca określone granicami czasowymi. Jedynie fakt, że postacie posługują się językiem włoskim, pozwala nam osadzić ten lokal w jakimś włoskim miasteczku. Genovese celowo nie wpisuje fabuły w ramy geograficzne, a głównego bohatera pozbawia imienia. Bardzo szybko i dość intuicyjnie wyczuwamy, jaką rolę pełnić może tajemniczy mężczyzna, choć momentami zwątpić można po której stronie tak naprawdę stoi. Któż inny byłby w stanie spełniać bez żadnego wysiłku nasze marzenia i jednocześnie oczekiwać w zamian takich poświęceń? Włoski reżyser sprawdza jakość człowieczeństwa, badając, jak daleko człowiek jest w stanie się posunąć, aby spełnić swoje marzenia.
Głównym mankamentem „The Place” staje się jednak monotonia – i pomimo że z czasem odczuwamy coraz większą satysfakcję, domyślając się przebiegu wydarzeń, to wciąż za mało, by czerpać w pełni przyjemność z seansu. Rozczarowuje gra aktorska – o ile Valerio Mastandrea wcielający się w rolę bezimiennego mężczyzny całkiem radzi sobie z utrzymaniem uwagi widza poprzez grę mimiką twarzy, to większość pojawiających się postaci jest zupełnie bez wyrazu. Najgorzej została wykreowana Angela, mająca wprowadzić wątek romantyczny (a przynajmniej tak to się odbiera) odgrywana przez Sabrinę Ferilli – aktorka wypada nienaturalnie i łatwo wyczuwa się, że gra jest wymuszona.
Najnowsza produkcja włoskiego reżysera stanowi ciekawe, choć może zbyt mało rozwinięte studium ludzkich możliwości w kontekście dążenia do własnych przyjemności. Prawdopodobnie, gdyby Genovese zrezygnował z kilku postaci, tym samym rozbudowując charakterystykę pozostałych, produkcja wiele by na tym zyskała. Tymczasem pozostajemy z lekkim niedosytem wynikającym z brakiem możliwości zaangażowania oraz wkradającej się monotonności. Nie zważając jednak na te niedociągnięcia, wyczekiwać będę następnych produkcji włoskiego twórcy.
Ocena: 5,5/10