O takich ludziach, jak Joe Exotic starsi Amerykanie powiedzieliby pewnie spoiled brat. Zwykle to określenie odnosi się do młodzieży, ale w przypadku tego człowieka pasuje jak ulał, bo mimo to, że mamy do czynienia z prawie 60-letnim facetem, to całe swoje życie traktuje jak piaskownice. Między innymi o nim opowiada fascynujący dokument Netflixa Tiger King.
Wyobraźcie sobie hermetyczną społeczność, o której istnieniu nie mieliście pojęcia, a tym bardziej nie sądziliście, że wiąże się z nią tak wielki filmowy potencjał. Nie sądzę, żeby w czołówce waszych list znalazła się grupa właścicieli prywatnych zoo w USA, których szczególnym zainteresowaniem są tzw. wielkie koty, czyli tygrysy, lwy, pumy i…lygrysy. Owi właściciele nie są obrońcami zwierząt, przeciwnie pod płaszczykiem miłości do nich, nastawieni są w gruncie rzeczy na zysk, rozrywkę i łatwe pieniądze. Wspaniały miniserial dokumentalny Erica Goode’a i Rebecci Chaiklin opowiada o tych indywiduach, które z pasji (zapewne kiedyś ją mieli) stworzyli sobie receptę na biznes idealny.
Goode i Chaiklin skupili się na trójce bohaterów, którzy w pewnym sensie „rządzą” tą społecznością – Joe Exoticu, który jest postacią tytułową, a także na jego rywalach czyli Carole Baskin i „Docu” Antle. Dlaczego nazywam ten serial wspaniałym? Bo można byłoby z tych historii wyciągnąć niewiele więcej ponad to co na powierzchni, czyli opowieść o grupie ekscentryków, którzy mogą przerażać, ale w gruncie rzeczy bawią i/lub wywołują uśmiech politowania. Jednak para reżyserska dotarła dużo głębiej, prezentując nam przerażający obraz ludzi, którzy uznają świat za swój plac zabaw, nie liczą się z prawem, dbają jedynie o czubek własnego nosa, wszystko traktują jak teatr, pozbawiony zasad – idealna definicja „Wolnej Amerykanki”. Ich główne zainteresowanie to bezsensowna rywalizacja, podszyta nierzadko bardzo konserwatywnymi wartościami, w której zwycięzców nie będzie.
Niesamowite jest to jak precyzyjnie i trafnie Good Chaiklin opisali tę społeczność oraz jak bardzo dobrze w formie odbicia lustrzanego sportretowali amerykańskie społeczeństwo, które w wielu elementach nie różni się od tych spoiled brats. Weźmy choćby na tapetę dostęp do broni – każdy z tych bohaterów ma taki, każdy lubi postrzelać, traktując to jako rozrywkę, ale też jako cechę wrodzoną. Coś dla nas Europejczyków nie do pomyślenia.
Z drugiej strony mamy tutaj niemalże instruktaż powstawania sekty – dotyczy to szczególnie postaci „Doca”, który wokół siebie tworzy coś na kształt haremu. Wiele najdziwniejszych zjawisk ujawnia ten dokument, przy okazji pozostając niezwykle sprawnym miniserialem, który pochłania się na jednym posiedzeniu. A to w przypadku dokumentów rzecz rzadka. Polecam najserdeczniej – wielka telewizja!