,,Dunkierka” Christophera Nolana obrała sobie za cel oddanie horroru i intensywności ewakuacji brytyjskich wojsk z francuskich plaż w trakcie drugiej Wojny Światowej. Bohater zbiorowy, wchodząca pod skórę muzyka Zimmera, oraz bród, woda i płomienie miały w naturalistycznej formie oddać siłę tego doświadczenia, i zanurzyć w nim widza. ,,Czas Mroku” to w pewnym sensie rewers tej historii, w której eksplorowanym obiektem staje się silna jednostka, a ,,krew, pot i łzy” zostają zamienione na szelest papieru, dym cygar, i opary whisky. I pomimo to, obraz ten ogląda się bardziej jak thriller, bądź jeden z odcinków ,,House of Cards”, niż film kostiumowy.
Autor scenariusza, odpowiedzialny za skrypt ,,Teorii Wszystkiego” Anthony McCarten uniknął grzechów poprzedniego dzieła, i baśniową konwencję zarzucił na rzecz bardziej osadzonej w rzeczywistości historii. Jednocześnie, Joe Wright i spółka zdecydowali się na sprytny krok pod względem scenariuszowym kondensując akcję filmu do pierwszego miesiąca urzędu Churchilla. Sztampową biografię ,,od kołyski aż po grób” przemodelowano więc, podobnie do ,,Jackie” Pablo Larraína, na skondensowaną impresję na temat głównego bohatera postawionego pod ścianą historii. Nie ma tu opowieści o drodze na szczyt, młodzieńcze klęski w trakcie pierwszej Wojny Światowej są jedynie napomknięte w kilku scenach, a o dalszych dziejach ,,Brytyjskiego Buldoga” dowiadujemy się z kilku zdań podczas napisów końcowych. Zamiast przeładowania informacyjnego, zalewu dat, liczb i nazwisk, można spodziewać się więc dosyć oszczędnej w dane, ale obfitej w przemowy biografię.
Reżyser bardzo świadomie skupia niemal całą filmową uwagę na (niemożliwym do poznania) Garrym Oldmanie. Jak już wspomniałem, ,,Czas Mroku” żyje przemowami Churchilla, które ukształtowały brytyjską świadomość i tchnęły w naród wolę do walki. Tak naprawdę poszczególne sceny służą jedynie za interludia, które mają stanowić chwile oddechu przed kolejnymi tyradami protagonisty. Mogę sobie wyobrazić, że wielu widzów by to odrzuciło, bo większość z tych scen jedzie na tej samej mieszance złości i powagi, z która z czasem może okazać się monotonna. Dzięki aktorskiej intensywności Oldmana nawet ta jednostajność okazuje się jednak wciągająca.
,,Czas Mroku” jest w dużym stopniu ucztą dźwiękową. Dla osób z uszami wyczulonymi na akcenty i dykcję będzie to z pewnością nie lada koncert: mamroczący Churchill, jąkający się Jerzy VI (Ben Mendelsohn), sepleniący hrabia Halifaxu (Stephen Dillane) to tylko dowody na naprawdę porządny wysiłek włożony w przygotowanie postaci i oddanie historycznego realizmu. Dodajmy do tego ciekawie napisaną muzykę Daria Marianellego, która tylko czasami nadmiernie grzeszy patosem, a otrzymamy naprawdę świetnie brzmiący film. Nie dziwi też nominacja za zdjęcia dla Brunno Delbonnela. Zwłaszcza jego kompozycyjna gra, wizualnie więżąca Churchilla w ciasnych, przepełnionych mrokiem i kurzem pomieszczeniach bunkra podkreśla główny temat filmu, czyli samotność.
Wright pokazuje bowiem Churchilla nie jako kryształowego wodza na białym rumaku, lecz człowieka, który w tytułowym czasie mroku sam nie zawsze się odnajduje. Kilkukrotnie reżyser stosuje wizualny skrót, błyskawicznie odjeżdżając kamerą w górę i pokazując bohaterów z perspektywy boga (albo bombowca). Taki zabieg jest dosyć konieczny, bo w ten sposób humanizuje decyzje głównego bohatera, które z perspektywy bunkrowego biurka wydają się jedynie zwyczajną papierologią. Autor ,,Pokuty” rozpędza się jednak nadmiernie, zwłaszcza w niewiarygodnie patetycznej scenie, w której każde swojemu protagoniście wsiąść do metra i uciąć przyjacielską pogawędkę ze współpasażerami.
Choć Wright nie zagłębia się w detale parlamentarnych intryg, to nakreśla on dosyć wyraźnie podział pomiędzy polityką appeasementu byłego premiera, Neville’a Chamberlaine’a, oraz, momentami makiawelicznym, podejściem Churchilla. Reżyser podkreśla w ten sposób, że na początku jego kariery premiera, głównymi przeciwnikami Winstona byli brytyjscy parlamentarzyści, a nie Hitler oraz Mussolini. ,,Czas Mroku” nie jest jednak jedynie traktatem historycznym, reżyser przygląda się oficjalnej karierze brytyjskiego premiera, ale przeplata ją również scenami z życia małżeńskiego. Dzięki temu jego pomnikowy obraz staje się nieco bardziej ludzki. Churchill okazuje się nie tylko twardym politykiem, ale również gburem nadmiernie korzystającym z dobrodziejstw alkoholu. Oprócz tego Wright wielokrotnie świadomie przekłuwa balonik z patosem, dorzucając do wielu scen szczyptę ironicznego humoru, z którego zasłynął angielski polityk.
,,Czas Mroku” to solidnie wykonana biografia, która ucieka od dehumanizującego peanu ku chwale wodza, i ukazuje jego mniej wyidealizowane ujęcie. Nie ma tu łopatologicznego zapatrzenia w wielkiego przywódcę, a nieprzystające brytyjskiemu filmowi amerykańskie nadęcie nie wymyka się Wrightowi spod kontroli.
Ocena: 7/10
„…bród, woda i płomienie”
Autorze, popraw ten błąd ortograficzny, bo ja żadnej rzeki z brodem w „Dunkierce” nie zapamiętałam.