Becky Albertalli kreśli jedną z najpiękniejszych historii o dojrzewaniu, odnajdywaniu siebie i zarazem pierwszym zauroczeniu we współczesnej literaturze młodzieżowej LGBT w swojej powieści „Twój Simon”. Nawet wątki, które zostały specjalnie zmodyfikowane na potrzeby obrazu Grega Berlantiego, by nabrać więcej dramatyzmu, są istotne i znaczące. Całość jednak jest dopełnieniem i filmem, który każdy powinienem obejrzeć. Bo przecież miłość ma różne odcienie.
Simon Spier ma świetną rodzinę i paczkę najlepszych przyjaciół. Stara się dobrze uczyć, działa w kółku teatralnym, przygotowując spektakl i zajada się dużą ilością ciastek Oreo. Ma jednak pewien sekret, który dotychczas nikomu nie wyjawił – jest gejem. Jednocześnie rozpoczyna wymianę korespondencji mailowej z kimś, kto jest w podobnej sytuacji i ukrywa się pod pseudonimem Blue. Kolejne dni i otrzymane wiadomości odmienią życie nie tylko głównego bohatera…
W filmie momentami brakuje mi silnej relacji między Simonem a jego paczką przyjaciół. Zostało to oczywiście ukazane, ale mając za sobą przeczytaną wcześniej książkę, w produkcji jest tego naprawdę niewiele. Podobnie jak atmosfery poniekąd bardziej luźnej, w której to na przykład Simon i Blue wymieniając się mailami, podrzucają tropy o własnej prawdziwej tożsamości czy późniejszej kwitnącej zażyłości. Relacje budowane w oparciu o tę konwersację były silnymi przekazami uczuciowymi. Ograniczono także wiele wątków, w tym przygotowania do spektaklu (na potrzeby filmu jest to „Cabaret”), relacji z inspicjentem i współscenarzystą Calem (w obrazie gra jedynie na pianinie) czy z siostrami (pozostawienie tylko jednej) na rzecz rozbudowania postaci dyrektora szkoły, pani Albright z kółka teatralnego czy dodania kilku nowych bohaterów.
Mimo powyższych uwag, historia sprawdza się na ekranie. Z jednej strony widza bawi młodzieńcza paczka i ich imprezy, ale z drugiej silnie kibicuje Simonowi w jego relacji z Blue. Duża w tym zasługa również aktorów, w tym Nicka Robinsona, kreującego Simona, Alexandry Shipp, Katherine Langford i Jorge’a Lendeborga Juniora, którzy odtworzyli kolejno Abby, Leahę i Nicka. Nawet Logan Miller, który wciela się w Martina Addisona, na chwilę wzbudzi w Was uśmiech.
Z kolei świetnie zarysowana rozmowa Simona z mamą (Jennifer Garner), a potem tatą (Josh Duhamel) są tym, czego najbardziej mi brakowało w książce Becky Albertalli. W filmie zostały to świetnie rozpisane dialogi, będące zarazem silnym głosem i wsparciem dla każdej osoby, która „wychodzi z szafy”.
W historii zadbano również o muzyczną warstwę, gdzie usłyszycie m.in. „I Wanna Dance With Somebody” Whitney Houston czy – specjalnie napisany na potrzeby filmu – „Strawberries & Cigarettes” Troye’a Sivana. Za ścieżkę dźwiękową odpowiadał z kolei Rob Simonsen („Wiek Adaline”, „Jutro będziemy szczęśliwi”).
Sama historia może wydać się dla wielu osób niezbyt odkrywcza. Ot, kolejny film z wątkami LGBT i o miłości. Jednak to zarazem pierwszy obraz, który ukazuje obawy młodych wobec swoich uczuć i tożsamości, rozgrywające się w niewielkim miasteczku – i pokazane w kinie mainstreamowym. Jest to momentami słodka i wzruszająca opowieść, ale także mająca smaki kwaśne i gorzkie, szczególnie, kiedy główny bohater staje przed niechcianym i nieplanowanym coming outem w sieci. Film Grega Berlantiego, choć zabawny i pełen werwy, traktuje o istotnym temacie: byciu po prostu nadal sobą. Bez względu na to, jak inni Cię widzą. I kogo kochasz.
Ocena: 7/10