Olek: Druga część „Iniemamocnych” zaczyna się dokładnie tam, gdzie pierwsza została urwana w połowie słowa 14 lat temu. Człowiek-Szpadel przewierca się przez miasto napadając na banki, a Panu Iniemamocnemu i Elastynie nie pozostaje nic innego, jak ponownie zaangażować się do walki ze złem. Film najbardziej imponował mi swoją umiejętnością do opowiadania historii z zawrotnym tempem znajdując jeszcze czas na ciekawe rozwinięcie swoich bohaterów. Najlepsze pozostaną dla mnie te sceny, w których Pan Iniemamocny, niegdyś samiec alpha i niekwestionowany patriarcha rodziny, zmuszony zostaje niańczyć dzieci, gdy to jego żona rozpoczyna błyskotliwą solową karierę. Małym arcydziełem animacji jest między innymi sekwencja, w której małżonkowie rozmawiają przez telefon o tym, jak minęły ich dni. Ojciec opętańczo przerzuca wówczas kanały telewizyjne zdominowane przez twarz jego żony. Ciężko mu to przełknąć, gdy jego dzień polegał na zmienianiu pieluch i próbie utrzymania w ryzach rodziny pozbawionej matki. Nie potrzeba dyplomu z gender studies, by odczytać „Iniemamocnych 2” jako zobrazowanie nowego kształtu modelu rodziny. Już pierwsza część serii osadzona była w alternatywnej wersji lat sześćdziesiątych, czyli okresie, który był sceną dla intensywnych zmian w rozumieniu ról płciowych. Sequel „The Incredibles” dalej eksploruje ten motyw, i robi to z wyobraźnią i humorem, za który widzowie od lat kochają studio Pixar.
______
Majka: Aż chciałoby się powiedzieć: czternaście lat minęło jak jeden dzień! „Iniemamocni 2” ponownie na ekranach kinowych, choć nie postarzeli się nawet o jeden dzień – czego o widowni nie można rzec. Co interesujące, odnoszę nawet wrażenie, że docelową grupą odbiorców są właśnie tamte dzieciaki z 2004 r. Tym razem studio Pixar postanowiło wziąć na warsztat i przybliżyć jak zmienia się i ewoluuje funkcja rodziny, uwypuklając przy tym najważniejsze wartości takie jak zaufanie i miłość. Jednocześnie „Iniemamocnym” zbliżają się bardziej do kina superbohaterskiego, niż typowych animacji przeznaczonych dla najmłodszych widzów. Wprawdzie nie jestem pewna, czy dzieciaki będą się dobrze bawiły na seansie, natomiast jako pokolenie wychowane na pierwszej części mogę z ręką na sercu powiedzieć, że seans przypadł mi do gustu, zwłaszcza biorąc pod uwagę te zmiany w postrzeganiu podstawowych funkcji. Dodajemy do tego krztę problemów dorastania, relacji między rodzicami a dziećmi, zabawnych wybuchów i szalonych pościgów – i choć „Iniemamocni 2” może szczególnie pod względem fabuły nie wzbudzają nadmiernych zachwytów, to produkcja osadzona została na mocnym fundamencie scenariuszowym, co nie pozwala się nudzić. Pixar z Disneyem zafundowali nam widowisko, które ubarwione w liczne żarty sytuacyjne, choć poprowadzone prostą linią (antagonista, nie oszukujmy się, jest nie tylko przewidywalny, ale dość płytko zarysowany) pozwala czerpać sporo przyjemności podczas seansu. Jeśli dorzucimy do tego przesłanie zachęcające do poświęceń oraz budowania przyszłości zawsze wspólnie, bowiem warto mieć na kogo liczyć, całość składa się na projekcję, której kontynuację za kolejne 14 lat chciałabym zobaczyć.
Ocena Majki: 7/10
Ocena Olka: 8/10