W dzisiejszych czasach sam motyw wykorzystania kaset VHS wystarcza, aby wzbudzić w widzach zainteresowanie. Jaka jest tego przyczyna? Z czym kojarzą się nam kasety video? Na to pytanie nie można udzielić jednej odpowiedzi. Dla młodszych pokoleń stanowią coś nieznanego wpisujące się w popularną vintage-estetykę. Są przedmiotem pożądania kinofilów, fascynującym awangardowym narzędziem. Korzystając z kaset VHS należy jednak pamiętać, że jest to problematyczna metoda filmowania, która wprowadza swojego rodzaju chaos w trakcie nagrywania. Kaseta może się zaciąć lub przez przypadek można skorzystać z wcześniej już zapełnionego filmu. Wielu nie określa tego jednak jednoznacznie jako wadę – usterki potrafią dodać wartości estetycznej naszej pracy. Niektórzy z nieukrywaną dumą powiedzą, że VHSy są jednym z elementów symbolizujących ich dzieciństwo. Kamery sprezentowane dzieciom na urodziny i nagrywanie na kasety nocnych programów w sekrecie przed rodzicami składają się przecież na wspomnienia z dzieciństwa niejednej osoby. VHYes w reżyserii Jacka Henry’ego Robbinsa zawiera w sobie oba te elementy – awangardowe doświadczenie estetyczne oraz sentymentalny motyw dzieciństwa – tworząc jeden z ciekawszych filmów tegorocznego festiwalu Octopus. Wychodząc od motywu zbioru nagrań z kamery VHS sprezentowanej dziecku na święta, widz zostaje zabrany w podróż po latach 80. obfitujących zarówno w kicz jak i element tajemnicy i grozy.
Film tworzą raczej sceny z różnorodnych programów telewizyjnych i nagrań głównego bohatera niż określona liniowa fabuła. Fragmenty reklamy woreczków i długopisów rodem z produkcji Adult Swim, wywiady z mordercami o absurdalnych motywach zbrodni, tanie filmy porno o Szwedkach-kosmitkach czy nagrania z życia dwunastoletniego głównego bohatera kreują niesamowity klimat okresu największego rozwoju telewizji. Telewizja teraz – odchodzi do lamusa, wtedy – fascynowała i zajmowała klasę średnią przyczyniając się do wzrostu konsumpcji i wartości dóbr materialnych. W oglądanych przez dwunastolatka programach absurd goni absurd, a jednak on wciąż siedzi przez telewizorem bezkrytycznie chłonąc wyświetlane obrazy.
Z filmu bije nieokiełznana ciekawość, zaangażowanie oraz elementy buntu typowe chyba jedynie dla dzieci. Pod nieobecność rodziców chłopiec ogląda telewizję, chociaż obiecał, że będzie spał. Spotykając się z najlepszym przyjacielem opowiada historię brutalnego morderstwa oraz próbuje podpalać lub wysadzać różne przedmioty. Równocześnie główny bohater odkrywa świat przez kamerę VHS. Widz może być świadkiem obcowania przez niego z treściami zdecydowanie nieodpowiednimi dla kogoś tak młodego. Chłopak, jak to dziecko kiedy dostanie nową zabawkę, nie rozstaje się ze swoją nową kamerą, bo świat przecież istnieje po to, aby go filmować.
VHYes nie jest idealny. Fabuła jest mocno przewidywalna, zakończenie nie zaskakuje, jest jedynie wyczekiwanym, logicznym (oczywiście według reguł absurdalności filmu) skutkiem wcześniejszych wydarzeń. Pomimo tego poleciłabym go każdemu fanowi Adult Swim bądź po prostu groteski i kina absurdu, ponieważ to właśnie absurdalny humor jest zdecydowanie najmocniejszą stroną filmu. Początkowo spokojne pojedyncze chichoty z biegiem filmu zmieniają się w salwy śmiechu podczas każdej sceny. Twórcy VHYes perfekcyjnie zaplanowali tempo rozwoju akcji i coraz śmielszych żartów, aby widz mógł oswoić się z estetyką i klimatem produkcji. Reklam woreczków dla piekarzy, które mogą zmieścić w sobie także inne sypkie substancje czy wygłuszającej ścianki, aby nie stresować się głośnością oddawania moczu, nie powstydziłby się najlepszy marketingowiec.
VHYes jest zdecydowanie jednym z najciekawszych filmów tegorocznej edycji gdańskiego festiwalu Octopus, zdecydowanie wyróżniającym się w sekcji konkursowej. Jednym z tych, który poleca się znajomym już dawno po seansie i po raz setny ogląda na poprawę humoru w nudny wieczór. Każdego, kto aktualnie znajduje się w Gdańsku, zachęcam do wybrania się na VHYes w sobotę (08.10.2020)!