Twórcy trzeciej części „Listów do M” wymienili niemal całą obsadę. Szkoda, że nie całą, bo wątki z pozostającymi z poprzednich części Tomaszem Karolakiem, Piotrem Adamczykiem (mimo jednej znakomitej sceny) oraz Wojciechem Malajkatem wygląda na wymęczone i wyzute z pomysłów. Nie oznacza to, że inne są oryginalne. Są natomiast po prostu przyjemne dla oka i nie na tyle męczące, aby przerwać seans.
Jak to było choćby przy okazji absolutnie nieakceptowalnej drugiej odsłony, która po sukcesie otwarcia powstać musiała. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby trzymała poziom właśnie analizowanej trójki. Niestety okazało się, że Maciej Dejczer chyba nigdy nie wiedział jak robić kino komercyjne. Tomasz Konecki nauczył się tego u boku Andrzeja Saramonowicza, co zaowocowało filmem, który zarobił już miliony złotych i którego wstydzić się nie trzeba. Dobrze, że pojawiają się w „Listach do M 3” nowe postaci, szczególnie weterynarz grany przez Filipa Pławiaka i policjant w rozbrajającym wykonaniu Borysa Szyca. Dzięki nim udało się tę skostniałą formulę rozruszać, nadać jej choćby odrobinę świeżości, której tak brakowało drugiej odsłonie. Poza tym warto jednak zwrócić uwagę na to, że przy oczywistym nagromadzeniu suchych żartów, głównie związanych z osobą Karolaka, pojawiły się także takie, które autentycznie doprowadziły mnie do śmiechu. W szczególności wspomniana na początku scena z Piotrem Adamczykiem palącym marihuanę – komediowe srebro (złota w tym filmie nie uświadczysz).
Oczywiście sporo było w tym filmie wątków, które spokojnie trzeba było wyciąć w montażu, w tym najbardziej irytujące dwa: z opłakującym zmarłą żonę Malajkatem, który zmienia postawę bo…spotkał złodzieja…oraz poprowadzona bez inwencji, na odwal się historia ojca Karolaka, którego na szczęście z dużą swadą zagrał Andrzej Grabowski. Generalnym ratunkiem wielu sekwencji tego filmu okazała się obsada, w której próżno szukać słabych punktów. „Listy do M 3” są dowodem na to, że w Polsce wciąż mamy wielu naprawdę dobrych aktorów, którzy potrzebują lepiej pisanych ról i ciekawszych filmów. Z drugiej strony, jeśli mają grać u Vegi, to lepiej niech występują w stroju Mikołaja. Wyjdzie to na zdrowie zarówno im, jak i nam.
Ocena: 5/10