Patryk Vega nie próżnuje oraz nie zwalnia tempa przy produkcji kolejnych kinematograficznych potworków. W 2019 roku na wielkim ekranie mogliśmy podziwiać niezwykle rozczarowującą, przypominającą bardziej nieudany zlepek skeczy Politykę oraz jeszcze gorsze niż pierwsza część Kobiety mafii 2. W tym roku Vega postanowił zekranizować środowisko kibiców w filmie Bad Boy, a przed właściwym seansem twórca uraczył nas zwiastunem swojej następnej produkcji – Small World. Czyżby Patryk Vega zaczął kinematograficznie dojrzewać? Malutkimi kroczkami, ale chyba tak.
Fabuła jest dość prosta – burzliwa pierwsza scena ma na celu zarysować charaktery dwóch głównych bohaterów, którzy pomimo bycia braćmi, stanowią swoje zupełne przeciwieństwo. Paweł i Piotr są dość prosto zarysowani: jeden – kibol, jako zły, choć chciałby być dobry, drugi – policjant, jako dobry, choć chciałby być zły. Bad Boy tym różni się od poprzednich produkcji Vegi, iż można dostrzec chęć przełamania stereotypowego, spłaszczonego portretu psychologicznego bohatera. Historia oscyluje wokół klubu piłkarskiego, który Paweł próbuje przejąć, igrając przy tym dość mocno z prawem: pobicia, narkotyki, napady. O ile pierwsza część filmu daje radę przyciągnąć uwagę widza, tak druga zmienia się w tani melodramat (oparty na trójkącie miłosnym), który dłuży się niemiłosiernie. Nie zabraknie oczywiście niezliczonej liczby przekleństw, używek, seksu, ale także nieuzasadnionych niczym scen, dziwnych form lokowania produktów czy gry aktorskiej na granicy autoparodii.
Odwołując się właśnie do gry aktorskiej, to warto wspomnieć, że Antoni Królikowski wypada naprawdę zgrabnie w roli narwanego kibola o dwóch twarzach. Kreacja ta staje się czasami zbyt emocjonalna, jednak wciąż jawi się jako najlepsza rola w Bad Boy. Zupełnie w odtworzeniu postaci nie poradził sobie Maciej Stuhr, który wpadał nie tylko nienaturalnie, ale przede wszystkim niezwykle bez wyrazu. Bohater ten – na tle całej fabuły – staje się przeźroczysty, niepotrzebny, a wręcz irytujący. Nie lepiej na ekranie wypadli Andrzej Grabowski czy Małgorzata Kożuchowska, choć z uwagi na ich poprzednie występy w filmach Patryka Vegi, te niezachwycające role jakoś łatwiej przełknąć.
Reżyser wciąż próbuje tworzyć kino rozrywkowe – pełne akcji i kontrowersji – odwołując się do konkretnej grupy społecznej. Bad Boy jest bardziej uporządkowany niż choćby Kobiety mafii oraz mniej wzbudzający wątpliwości niż Botoks. Należy wciąż przy tym pod uwagę, że to ponad dwudziesta produkcja w dorobku Vegi, stąd można się spodziewać, że twórca będzie rozwijał swoje umiejętności. Z uwagi na swoje wcześniejsze doświadczenia z obrazami tego reżysera, przyznaję wprost, że Bad Boy na tle swoich poprzedników wypada nienajgorzej. Niemniej jednak – oceniając ten film całościowo wciąż jest dość chaotyczny, a finał niweczy jakiekolwiek pozytywne wrażenie po seansie.
Nie można zaprzeczyć, iż widać jakieś światełko w tunelu sugerujące, że jest nadzieja dla produkcji Patryka Vegi. Twórca tym razem nie próbuje łopatą wkładać do głowy swoich racji, odbiega przy tym od poprzednich obrazów. Nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że Vega znalazł się na ścieżce kreowania dobrych filmów, ale zrobił mały kroczek w tym kierunku. Bad Boy językowo i wizualnie tak nie kaleczy zmysłów, jak to bywało w przeszłości, jednak wciąż nie można powiedzieć, aby to był dobry film.
ocena: 2,5/10