Jednym z pierwszych filmów Marco Bellocchio’ego był manifest włoskich „gniewnych”, który wpisywał się we Włoską Nową Falę. Pięść w kieszeni była obrazem tym bardziej nietypowym, że kwestionował podstawową jednostkę społeczeństwa, jaką jest rodzina. Każdy z bohaterów wyróżniał się jakąś wadą, a pesymistyczny wydźwięk produkcji odbierał jakiekolwiek nadzieje na przysłowiowe lepsze jutro. Bellocchio pomimo swojego sędziwego wieku nieustannie reżyseruje kolejne filmy, które cenione są nie tylko wśród rodzimej publiczności. Najnowszy obraz twórcy – Zdrajca, niezmiennie podejmuje tematykę włoskiego społeczeństwa, a precyzując, tym razem Bellocchio skupił się na historii Tommaso Buscetty, jednego z czołowych członków mafii sycylijskiej. Produkcja nie stanowi typowego kina gangsterskiego, a raczej ciekawą, na poły dokumentalne spojrzenie Włocha na minione wydarzenia.
Zdrajca na pierwszy rzut oka zdaje się charakteryzować skomplikowaną fabułą z mnogą liczbą bohaterów. Przede wszystkim widz wprowadzony w historię zostaje niezwykle szybko, co uniemożliwia mu zapamiętanie szczegółów. Jednak ten zabieg, który początkowo ocenić można negatywnie, szybko staje się atutem filmu – Bellocchio silnie dynamizuje swój obraz, skupiając się nie tyle na akcji, co na emocjach postaci. Główny bohater – tytułowy Zdrajca, złamał mafijną zmowę milczenia, co prowadzi do jednego z najgłośniejszych procesów w Italii. Buscetta opowiada o ideach oraz zasadach panujących wsród członków sycylijskiej mafii, z nostalgią stwierdzając, że aktualni mafiosi porzucili swój honor. Fabułę można podzielić na dwie części – pierwsza skupia się właśnie na multiprocesie, który doprowadził do skazania kilkuset mafiosów, druga natomiast przedstawia życie Buscetty zmuszonego do ukrywania się w obawie przed zemstą.
Początek Zdrajcy jest niezwykle emocjonalny, co Bellocchio osiąga również poprzez użycie utworów muzyki klasycznej i operowej. W punkt oddają one teatralność prowadzonego procesu, konieczność odegrania swojej roli oraz burzliwą gestykulację włoskich odtwórców ról. Należy oddać reżyserowi, że umiejętnie potrafił wykreować przestrzeń, której charakter zostaje podkreślony przez zachowania bohaterów i odwrotnie – widz nie ma wątpliwości, kiedy fabuła rozgrywa się we Włoszech, a kiedy w Brazylii czy Stanach Zjednoczonych. Reżyser udowadnia, że nie potrzebne są niewiarygodne pościgi lub wybuchy, aby zelektryzować widza oraz utrzymać jego zainteresowanie. Podczas gdy pierwsza część stanowi teatralne widowisko również za sprawą niezwykle wyrazistej kreacji Pierfrancesco Favino (odtwórca głównej roli), tak dalsza część fabuły skupia się na portrecie Buscetty jako przymusowym emigrancie, który dla bezpieczeństwa swojego i najbliższych osiedla się w Ameryce. Bellocchio ukazuje jak trudne staje się życie bohatera ze świadomością posiadania bezwzględnych wrogów. Reżyser buduje napięcie przy – mogłoby się wydawać – błahych sytuacjach, pokazując, że zagrożenie dla zdrajcy może czaić się na każdym kroku.
Marco Bellocchio prezentuje fascynujące losy Buscetty w niezwykle teatralny, momentami elegancki sposób. Jednocześnie pomimo tego rozmachu, główny bohater pozostaje ludzki, przyziemny. Brak jest dokonywania osądów nad mafiosem, a podejmowane przez niego decyzje są pieczołowicie uzasadniane. I choć podczas seansu Zdrajcy nie ujrzymy typowej dla kina gangsterskiego akcji, włoski reżyser utrzymuje uwagę widza przez ponad dwie godziny.
Ocena: 8/10