Do czego posunęlibyśmy się, aby uratować bliską nam osobę? Pakt z diabłem kojarzy się jednoznacznie ze zgubnym losem i zaprzedaniem duszy. A gdyby zamiast diabła był to przedstawiciel obcej cywilizacji? Wtedy sprawa może nie być już taka jednoznaczna… Odpowiedzi na to pytanie będziemy szukać w Meanwhile on Earth (Pendant ce temps sur Terre) w reżyserii Jérémy Clapin, znanego z filmu animowanego I Lost My Body.
Elsa, siostra kosmonauty, szkicująca w notesie sceny ze swojego codziennego życia (w tej roli Megan Northam) nie może poradzić sobie z zaginięciem brata podczas misji kosmicznej, w której brał udział kilka lat temu. Pozostała w swoim rodzinnym mieście i wiedzie zwyczajne życie, szukając celu. Od codzienności odrywa ją nietypowe zjawisko, które zapoczątkuje niekończącą się spiralę wydarzeń.
Konstrukcja scenariusza sprawia, że w Meanwhile on Earth dzieje się bardzo dużo – główna bohaterka zmuszona jest do podjęcia szybkiego działania, przez co jako widz poznajemy wiele lokacji, postaci, a także oglądamy różne wydarzenia. W trakcie projekcji śledzimy wewnętrzne zmagania bohaterki i to, jak nowe sytuacje wpływają na jej psychikę. Niestety moim zdaniem zostało to przytłumione przez tempo wydarzeń w filmie (tym bardziej, że jest on stosunkowo krótki) – przez co zamiast skoncentrować się na problemach, z którymi ściera się Elsa, staramy się nadążyć za tym, co dzieje się na ekranie.
Zapomnieć o tym pozwala dobrze dobrana ścieżka muzyczna, która pomaga wczuć się w klimat. Wizualnie produkcja też nie pozostawia nic do życzenia – liczne leśne ujęcia świetnie wypadają w szerokim kadrze, a częste podróże samochodem okraszone wspomnianą dobrą muzyką pomagają zanurzyć się w filmie i płynnie – choć w sposób nie do końca świadomy – podążać za działaniami podejmowanymi przez protagonistkę.
O ile Meanwhile on Earth nie zapadnie mi mocno w pamięć, to przyznam, że pomysł na scenariusz jest dość ciekawy, a sama realizacja pozwala na niezobowiązujący seans.