Mamy to! Płyta, na którą ze zniecierpliwieniem czekałem od 10 listopada – dnia, w którym opublikowany został pierwszy singiel On Hold – została wydana i, ku mojej radości, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że dorównuje genialnemu debiutowi, a w kilku aspektach nawet go przerasta.
W każdym utworze słychać, jak bardzo Romy Croft, Oliver Sim, a zwłaszcza Jamie Smith dojrzeli i rozwinęli się muzycznie. Wyróżniam Jamiego, bo jako producent ma on największy wpływ na warstwę instrumentalną, i słychać, że jego rola w powstawaniu tego albumu była najbardziej znacząca. I See You jest perfekcyjnie wyważoną mieszanką starego dobrego smutnego „xx” z solowym albumem Smitha In Colour, który pełni się energią, muzycznym zróżnicowaniem i świetnymi samplami.
Przy powstawaniu poprzedniej płyty Coexist muzycy zapowiadali, że za drugim razem będzie żwawiej i bardziej tanecznie. Niezbyt im się to wtedy udało, ale tym razem londyńskie trio rzeczywiście skręciło bardziej w stronę muzyki klubowej. Nie oznacza to jednak, że jest to płyta, którą puścicie na imprezie i ludzie będą świetnie bawić się przy każdym kawałku. Pamiętajmy, że to wciąż The xx, znani najbardziej ze swojego smutku i melancholii. I See You balansuje między tymi dwoma światami, zachowując w tym wszystkim umiar i idealną równowagę. Dangerous i On Hold to kawałki bardziej imprezowe, za to Brave For You i Performance sięgają do korzeni i są nieco bardziej oszczędne w dźwiękach. W utworach Test Me i A Violent Noise Jamie pokazuje swój producencki geniusz. Potrafi stworzyć klimat zachowując umiar, dzięki czemu jego muzyka nie jest pompatyczna, ani „przedobrzona”, ale też nie jest nudna. Ponadto świetnie operuje ciszą – pauzy przerywane są najczęściej przejmującym głosem Romy lub Olivera, co dodaje intymności, wyczuwalnej również w warstwie tekstowej. Oboje wokalistów śpiewa o stracie, odrzuceniu, zakładaniu masek i o najbardziej prywatnych uczuciach, którymi rzadko dzielimy się z innymi. Najbardziej wzruszającym utworem jest Brave For You, który Romy napisała dla swoich zmarłych rodziców – tak naprawdę jest on o każdym, kto wierzy w nas, nawet gdy nam samym tej wiary brakuje.
Dobrze wiedzieć, że The xx wciąż się rozwijają, a ich styl stale ewoluuje, zachowując to, co ich wyróżnia. Mam nadzieję, że stworzenie następnej płyty zajmie im mniej niż pięć lat. Oczywiście liczę też na kolejny solowy album Jamiego xx, który tą płytą potwierdził swoje miejsce na DJ-skim podium, gdzie według mnie znalazł się po wydaniu In Colour.
Błażej Grabowski