Sytuacja wokół doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA Mike’a Waltza zagęszcza się coraz bardziej. Nie dość, że on sam nie jest w stanie w sposób wiarygodny wyjaśnić jakim cudem konto Jeffreya Goldberga znalazło się w grupowym czacie, w którym podejmowane były decyzje w sprawie ataku na Jemen, to sam Goldberg ignorowany i atakowany przez Biały Dom postanowił wyjaśnić sprawę do spodu. I opublikował całą wymianę zdań z tej konwersacji. Tym samym narracja zarówno Walza, jak i sekretarza obrony Pete’a Hegsetha, jakoby nie było w tych rozmowach żadnych szczegółów działań zbrojnych, o informacja tajnych nie wspominając, rozpadła się jak domek z kart. Paradoksalnie jednak trudno się spodziewać, że będzie to miało jakikolwiek wpływ na skład osobowy czy sposób działania administracji. Bo właśnie tak teraz wygląda to w USA – administracja działa na zasadach oblężonej twierdzy, która regularnie i w sposób bardzo brutalny kontratakuje.
W tym wypadku należy zwrócić uwagę na dwa etapy tego klasycznego już gaslightingu Trumpa: najpierw do mediów został wysłany sam Walz, który w komfortowych warunkach FOX News miał odrobić straty wizerunkowe. Jednak w jego wyjaśnieniach zabrakło…sensu, co zobaczyła nawet Laura Ingraham, jedna z tych spikerek Foxa, która dość bezkrytycznie podchodzi do działań administracji. Zabrakło też sprawności samego Walza, który opowiadał bzdury o tym, że jak na telefonie pojawia się czyjś numer, nawet kogoś kogo się nie zna, to i tak taki numer może się sam zassać do konwersacji, a poza tym to nie może być przypadek, że akurat ten znienawidzony dziennikarz dostał się, może z własnej woli, do rządowego czata. Nic się tu nie trzyma kupy.
Po opublikowaniu pełnych zapisów czatu, Biały Dom przeszedł do drugiego etapu damage control – rzeczniczka prezydenta oskarżyła Goldberga o to, że opowiadał o planach wojennych, a nie o planach ataku, jakby to była wielka różnica, potem preszła się do klasyki gatunku zapisując dziennikarza do Partii Demokratycznej, na koniec stwierdziwszy, że jest on w ogólności nienawistnikiem szerzącym teorie spiskowe. Nie wydaje się, żeby którykolwiek z tych zarzutów zadziałał wystarczająco na opinię publiczną. Na domiar złego Der Spiegel opublikował tekst, z którego wynika, że w internecie można z łatwością, za pośrednictwem google’a, zdobyć numery telefonu i hasła do maili najważniejszych urzędników zajmujących się bezpieczeństwem państwa.
Trump jak na ten moment zdania nie zmienia – nic przecież wielkiego się nie stało, a poza tym Biden był najgorszym prezydentem, a jeszcze były maile Hilary Clinton. Ani myśli zwalniać Waltza, który dobrze wie, że przy normalnych standardach dawno powinien być zdymisjonowany – tylko, że przy aktualnej administracji, im gorsze jest przewinienie, im większy jest kryzys, tym silniejsza i bardziej zdeterminowana jest jego obrona. Obrona przez atak – i tak ciekawie będzie jeszcze przez 4 lata…albo i dłużej.
fot. CNN / FOX News
Dodaj komentarz