Były czasy kiedy Ken Loach pozostawał reżyserem z jednoznacznie określoną linią polityczną, ale jednak udawało mu się robić kino zupełnie niereakcyjne, bardziej unikalne tematycznie, z większym oddechem komediowym czy gatunkowym, a z mniejszym zacięciem aktywisty. Ostatnie dwa jego obrazy pokazują, że chyba jednak ta druga droga została obrana na dobre…