Wchodzę do sklepu. Jak to kobieta, lubię sobie popatrzeć, wchodzę więc niekoniecznie z zamiarem kupna czegokolwiek. Wącham, patrzę, porównuję i nakładam. Nie, zagalopowałam się. Nie zdąrzyłabym tych wszystkich rzeczy zrobić, gdyż już gdy wchodzę do środka i kieruję się w stronę perfum nagle wyskakuje zza nie wiadomo czego Pani ekspedientka i z wielkim uśmiechem pyta się w czym pomóc. Odpowiadam grzecznie – dziękuję, na razie tylko oglądam. Kieruję się na lewo, wchodzę chyba na rewir drugiej przeuroczej Pani, która jak tygrys wyskakuje zza półek z błyszczykami i równie grzecznie pyta się w czym może mi pomóc.