W sobotni poranek jedyne o czym marzę to nie otwieranie oczu co najmniej do południa. Ale co tydzień, cyklicznie od kilku miesięcy, nie jest mi dane. Jakby mało było tego, że przez cały tydzień muszę wstawać o 6.30 („bo w-f to też przedmiot!”, „nie, nie możesz nie iść na religię”)…