Kino, podobnie jak każda inna gałąź sztuki, ma tę niezwykłą moc kształtowania wrażliwości człowieka, czasem nawet bez jego wiedzy. Biorąc pustą kliszę i wpuszczając na nią przez obiektyw duszy wielobarwne promienie świetlne kina europejskiego ostatnich lat, uzyska się wyjątkowo ciekawą i zróżnicowaną mozaikę stylów oraz emocji. Brak jednej wiodącej ścieżki pozwala znaleźć, na każdej z odbijających dróżek, dzieła formujące wrażliwość odbiorcy, rozwijające znane przestrzenie gatunku, jak i wychodzące poza ramy wszelkich konwencji. Człowiek obcując ze współczesną sztuką filmową staje się świadkiem obrazów budzących mnogie odczucia. Gdy Albert Serra, każdym kolejnym dziełem wystawia cierpliwosć widza na próbę, Ken Loach i Ladj Ly wnikliwie przyglądają się dramatom społeczeństw i żyjącym w nich rodzin, Pawlikowski ze Sciammą rozwijają styl estetyki w swych melodramatach, Alice Rohrwacher zdaje się stać zupełnie obok i podążać własną, nieprzetartą ścieżką. Obrazy i stojąca za nimi filozofia twórcza nie wpisują się w żaden ze znanych kanonów. Jest jednak jedna rzecz, która nadaje jej twórczości wielką wartość i wyjątkowość, a jest nią zdolność do uchwycenia prawdziwej istoty dobra i napełnienie nim dzieła.
Aby znaleźć źródło światła w filmach Włoszki należy najpierw zdefiniować miejsce jego występowania. Kluczem wydaje się tu być prowincjonalność, a bardziej ogólnie – pewna forma izolacji. Ta małomiasteczkowość nie jest jednak wartością samą w sobie, a zyskuje moc dopiero w momencie zderzenia jej z surową, mieszczańską mentalnością.
W „Corpo Celeste” “dalekiego od reszty świata” sprawia wrażenie miasteczko, w którym żyje Marta. Ma ono co prawda krajobraz przemysłowy, ale ta industrialność pozostaje jedynie tłem dla oddalonego od zgiełku osiedla azylu głównej bohaterki. Miasto w oczach dziewczynki jest czymś nieznanym, miejscem w którym mechanizmy życia znacząco rożnią się od jej trybu egzystowania. Będąc obserwatorką aktów agresji poza granicami dzielnicy (brutalne zamordowanie kotka), poszukuje własnego, oddalonego schronienia, w którym nabiera dystansu do rzeczywistości i gdzie i może kiełkować dobro.
Wpisujące się całkowicie w klucz prowincjonalności są dwa ostatnie pełne metraże reżyserki. Odizolowane, pozostające z dala od granic miasta, lokum rodziny Gelsominy, otaczająca je natura, pozostający blisko niej człowiek i tryb życia podporządkowany jej mechanizmom, są idealnym środowiskiem dla występowania tytułowych „Cudów”. Podobny punkt wyjścia przyjmuje „Szczęśliwy Lazzaro”, w którym miejscem akcji pierwszej części filmu jest malownicza wioska Inviolata. Tytułowy mieszkaniec funkcjonuje według rytmu feudalnej pracy rolniczej. Jest najbardziej pracowity i uczynny ze wszystkich mieszkańców, a zarazem może najbardziej naiwny. Jego osoba na przestrzeni filmu staje się nośnikiem tej wiejskiej, prostodusznej filozofii i w momencie opuszczenia wsi, główny bohater roztacza jej aurę wokół siebie. Obrazuje to jedna z najbardziej intrygujących scen filmu, w której Lazzaro pokazuje przyjaciołom rośliny uprawne na skrawkach zieleni obok torowiska.
Chcąc zrównać filozofie Rohrwacher do prostego stwierdzenia :„wieś dobra, miasto złe” trywializuje się ją. Reżyserka gloryfikuje prostodusznosć, bezinteresowność, a piętnuje próżność. Życiowa dobroć i szczerość rodzą się w umysłach niezaślepionych obsesyjnym kapitalizmem i obłudą. To naturalne, że najłatwiej znaleźć je tam, gdzie nad zasadami wolnego rynku górują reguły prostego życia . W bezkonfliktowych fabułach Włoszki największym starciem jest zróżnicowanie tych dwóch mentalności.
Marta zyskuje dojrzałość w świetle kościoła przez sakrament bierzmowania. Przygotowania pozwalają jej spojrzeć w głąb siebie i zyskać szerszy horyzont patrzenia na otoczenie . Gorzkie obserwacje świata dorosłych, którzy próbują wykorzystać uroczystość w celu osiągnięcia awansu, wspięcia się na wyższy szczebel drabiny hierarchii otoczenia. Nieustanna potrzeba zysku przesłania dorosłym to, co najważniejsze. Lokum Rodziny Gelsominy pozostaje oddalone od miast, ale ich wpływ jest obecny. Udział w konkursie telewizyjnym bezpośrednio zderza ze sobą te dwie mentalności. Blask bijący od prowadzącej turniej, jej „bogata suknia”, długie lśniące włosy, sposób wypowiadania hipnotyzują dzieci. Zachłyśnięte tym miejskim wizerunkiem, tak bardzo niepasującym do prowincjonalnej scenerii, przekonują się prędko o ułudzie tej „zjawy”. Wyjątkowe słowa, wypowiedziane wiele razy do każdej rodziny startującej w turnieju, stają się trywialne i całkowicie zwyczajne. I nawet piękne długie włosy, które budziły taki zacwhyt, okazują się być peruką. Czar pryska, a machina zysku i showbiznesu kręcąc się dalej, zabiera niezwykłość sztucznym cudom.
„Szczęśliwy Lazzaro” najdokładniej eksploruje zderzenie dwóch trybów życia. Wyzysk na wsi i brak świadomości lepszych perspektyw dawał spokój, a stała konkurencja w mieście przerasta wiejskich uchodźców. Praca, staje się towarem deficytowym, a ludzie by móc zarobić minimum sprzedają się za groszowe ceny. Jedynym wyjściem zdaje się być porzucenie własnej godności na rzecz przeżycia. Ostatnia scena arcydzieła Rohrwacher pokazuje, że jedyną drogą ucieczki ze świata zbudowanego na fundamencie banków i pieniądza jest ucieczka duszy w jej pierwotne, naturalne środowisko.
Choć tematy poruszane przez Włoszkę mają zabarwienia rodzinne czy też społeczne to nieodłącznym elementem i chyba najważniejszym w każdym obrazie jest wiara i różne formy jakie przyjmuje. W „Corpo Celeste”, gdzie trzonem fabuły jest uroczystość bierzmowania, temat wybrzmiewa najbardziej dosłownie. Reżyserka konfrontuje ze sobą w filmie wiarę nieskalaną z wiarą zdewaluowaną. Marta mając w perspektywie stanie się dorosłą osobą w świetle kościoła, nie wie do końca, co jest dla niej w nim najważniejsze. Uczone na pamięc i bez zrozumienia formułki nie mają żadnej faktycznej wartości. Cały ciężar przygotowania spoczywa na barkach dziewczynki, która musi znaleźć swoją definicję Boga. Równocześnie ksiądz nadzorujący uroczystość wykorzystuje ją do własnego awansu na stanowisko biskupa. W sakramencie dostrzega jedynie duchowy materializm. Najbardziej symboliczny wymiar ma scena wypadnięcia z bagażnika transportowanego krucyfiksu do morza. Odpływający krzyż alegorycznie obrazuje oddalającą się szansę na awans dla księdza, a dla Marty znakiem, że wiara jest amorficzna w swej naturze i niemożliwa do zawarcia w kilku linijakch tekstu modlitewnika. Prawdziwym wyzwaniem dla Gelsominy jest nie zatracenie w sobie dziecięcej wrażliwości. Dziewczynka wkracza w dorosłość. Do dotychczasowych zabaw z rodzeństwem dochodzą obowiązki i pomoc na gospodarstwie. Dostrzeżenie „Cudów” wydaje sie być wyjątkowo trudne. Podobnie w jak w „Corpo Celeste”, w „Szczęśliwym Lazzaro” reżyserka ze smutkiem obserwuje ekskluzywnosć koscioła. Ubogo ubranym towarzyszom Lazzaro zostają zamknięte drzwi do świątyni. Pretekstem jest ważna i elegancka uroczystość, prawdziwym powodem ich status społeczny i hermetyczność instytucji. Gdy odchodzą następuje prawdziwy cud – muzyka podąża za miejskimi wędrowcami. Zabranie, czegoś tak nieuchwytnego jak muzyka symbolicznie pokazuje, że wiary nie można zamknąc w czterech ścianach kościołów. Należy się ona tym, którzy jej prawdziwie potrzebują.
Rohrwacher jest jedyną twórczynią umiejącą tak dogłębnie zbadać dobro, nie odbierając mu mistycyzmu. Jej koncepcja jest czysta i nieuchwytna. Można opisać jakąś jej część kilkoma cechami, znaleźć podobieństwa, ale znaczna część pozostaje niemożliwa do chłodnego zanalizowania. Włoszka patrzy na swoich bohaterów przez pryzmat przepuszczający tylko jasne promienie i umie wydobyć na wierzch to, co najlepsze i najpiękniejsze. Zwyczajna obserwacja sąsiadów z balkonu, niezwykle padająca smuga światła miedzy deskami, muzyka rozbrzmiewająca z okien kościoła w spojrzeniu wrażliwej reżyserki przestają być pospolite, a nabierają wyjątkowej cudowności. Kino wiary, w którym bardziej istotny niż bóg, jest życiowa dobroć i wrażliwość. Filozofia dająca nadzieję i wewnętrzny spokój, której warto się nauczyć.
Comments (1)