Jak co roku z uwagi na zbliżające się święta Bożego Narodzenia repertuary kin obfitują w produkcje osadzone fabularnie w tym okresie. Dla tych, którzy jak ognia unikają polskich świątecznych komedii romantycznych, ratunkiem może okazać się film animowany w reżyserii duetu Yarrowa Cheneya i Scotta Mosiara. Efekty prac pierwszego z twórców niektórzy mogli już mieć okazję ocenić podczas seansu Sekretnego życia zwierzaków domowych. Amerykańscy reżyserzy uczynili zielonego stwora głównym bohaterem swojego dzieła. Postać Grincha jest dość znana, zwłaszcza amerykańskiej publiczności – jego losy zostały zekranizowane zarówno fabularnie, jak i w animowanej formie i powszechnie wiadomo, że jego głównym zadaniem jest zniszczyć święta. Czy Grinch wyróżnia się na tle pozostałych produkcji skupiających się na tym bohaterze i atmosferze świąt?
W polskich kinach jak przystało na animowany film skierowany, nie oszukujmy się, głównie do młodszej części publiczności, był wyświetlany z dubbingiem. Oddać trzeba, że Bartosz Wierzbięta (jak zawsze przegenialny!) świetnie przełożył na język polski kwestie dialogowe. Grinch intrygująco rysuje się, biorąc pod uwagę warstwę językową, gdyż poprzez płynne stosowanie rymów w punkt podkreślono bajkowy urok produkcji. Pod względem technicznym zdecydowano się na typową animację (bez niepotrzebnych udziwnień), do jakich przywykliśmy oglądając filmy Disneya, choć nie jest ona tak dopracowana jak dzieła tej wytwórni.
Banalność fabuły filmu przełamywana jest elementami humorystycznymi, które wypadają naprawdę udanie i faktycznie potrafią wzbudzić śmiech. Oczywiście, mowa tu o żartach opierających się w większości na gagach, jednak Grinch w roli niezobowiązującej rozrywki sprawuje się znakomicie. Co więcej, odpowiedź na pytanie, czy świąt w tym roku nie będzie, bo zostaną zniszczone przez zielonego stwora, jest znana jeszcze przed seansem, ale nie zaskoczenia czy zmyślnej historii oczekujemy od świątecznej produkcji. Film duetu reżyserskiego przypomina o najważniejszym, co często umyka w ferworze gorączki przedświątecznej – wcale nie chodzi przecież o prezenty, a o to, by spędzić czas z najbliższymi i choć na chwilę się zatrzymać w codziennym pędzie. Szkoda, że twórcy nie zostają konsekwentni w tym obrazie – na koniec pod choinką czeka tona prezentów, a stół ugina się od ilości jedzenia.
Grinch przypadnie do gustu zarówno młodszym, jak i starszym, widzom, bowiem wartka akcja nie pozwala się nudzić, a lekkie unowocześnienie dobrze znanej historii nadaje całości potrzebnej świeżości. Nie ulega wątpliwości, że nie będzie to animacja, która na długo utkwi w pamięci, bowiem niczym szczególnym się nie wyróżnia. Nie zapowiada się również, aby była to produkcja obowiązkowa do obejrzenia na święta, jak choćby aktualnie traktowany jest Kevin sam w domu. Niemniej jednak Grinch pozwala w nieinwazyjny sposób wprowadzić się w świąteczny nastrój, niejako uspokajając widza, że nie powinien zważać na materialne aspekty Bożego Narodzenia, a raczej odświeżyć tekst kolęd.
Ocena: 6,5/10