Cztery lata – tyle Joshua Homme kazał czekać fanom na nowy krążek swojego prawdopodobnie najważniejszego projektu, jakim jest Queens of the Stone Age. W tym czasie jednak nie próżnował: świetna płyta z Iggy Popem i późniejsza trasa koncertowa zajęły trochę czasu. Ale, jak już pokazał światu, najpierw singiel The Way You Used To Do, a jakiś czas później cały album Villains, warto było czekać.
Otwarcie przyznam: nigdy nie byłem wielkim fanem Queens. Ukazanie się Villains postanowiłem wykorzystać jako ostateczny test. I zostałem przekonany! Już w połowie kawałka otwierającego krążek byłem w siódmym niebie. Feet Don’t Fail Me poraziło mnie złożonością – tu nie ma pójścia na łatwiznę. Muzycy atakują słuchacza mnogością linii, po jakich się poruszają; z wielką lekkością i gracją operują pomiędzy poszczególnymi frazami, tworząc wspaniałą muzyczną mozaikę. Po mocnym otwarciu, w którego tle hałasuje syntezator, płyta przechodzi do wspomnianego już wcześniej singla The Way You Used To Do. I tutaj mamy QOTSA w swojej najlepszej odsłonie: prosty muzyczny motyw oparty o jeden (jeden!) dźwięk, który rozwija się w zatrważającym tempie. Ten utwór płynie i jest zdecydowanie najlepszy na całym albumie. O każdym utworze można się rozpisywać przez długie godziny: wśród dziewięciu bardzo dobrych wybijają się najbardziej Fortress –swoim spokojem i piękną melodią, punkowy Head Like a Haunted House oraz The Evil Has Landed (który był drugim singlem promującym płytę). W każdym z kawałków możemy usłyszeć rzeczy wspólne, czyli niesamowity głos Homme’a operujący na kilku skalach, mocno przesterowane gitary i niesamowite melodie.
Na koniec wakacji trafił się więc album doskonały, świeży, a do tego świetnie zrealizowany. Warto jeszcze wspomnieć o jego tytule – zapytany o to Homme odparł, że w żadnym wypadku nie jest to album polityczny, nie odnosi się do Trumpa czy kogokolwiek innego. Słowo Villains po prostu wygląda fantastycznie! I tego się trzymajmy – czystej muzyki.