Cronenberg. Kiedy słyszycie to nazwisko, to wiedzcie, że coś się dzieje. Jednak nie będzie tu mowy o seniorze, ale juniorze, czyli Brandonie Cronenbergu. Zgodnie z zasadą nie daleko pada jabłko od jabłoni, podąża on śladami swojego ojca Davida (Zbrodnie przyszłości, Nagi lunch, Wideodrom). Infinity Pool to jego trzeci pełnometrażowy projekt. Poprzednimi były Antiviral (2012) oraz Possessor (2020).
Dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji zetknąć się z twórczością 40-letniego reżysera, wśród interesujących go tematów i motywów możemy wymienić m.in. rozpad społecznych więzi, czy drzemiące w człowieku skrywane lęki i paranoje. Wszystkie jego dotychczasowe filmy były skupione wokół rozwoju technologii, umożliwiającej dezintegrację duszy lub świadomości ze stricte fizycznym i naturalistycznym aspektem cielesności.
Najnowszy tytuł Kanadyjczyka miał swoją światową premierę podczas ubiegłorocznego Sundance. Następnie trafił na festiwal filmowy do Nowego Jorku. Opinie krytyków, niczym rabinów, są podzielone. Jedni zachwycają się wizualną stroną, by potem rozgrzebywać scenariuszowe dziury. Drudzy na odwrót. Dlatego właśnie czas na kolejną (moją!) recenzję, gdzie zręcznie zestawione ze sobą będą różne aspekty Infinity Pool. Bez zbędnego rozwodzenia się nad detalami, czy szukania dziury w całym.
James (Alexander Skarsgård) i Em (Cleopatra Coleman) spędzają wakacje w luksusowym kurorcie, którego teren ogradza wojskowy płot, a bram strzegą uzbrojeni żołnierze. Fikcyjne państwo, w którym położony jest ośrodek, targane jest konflikatami wewnętrznymi. Nie ma tu zwykłych turystów, a w każdym razie nie tych biednych.
Em twardo stąpa po ziemii. Jest przede wszystkim dobrze urodzona. O jej bezpieczeństwo ekonomiczne dba firma ojca. James to debiutujący pisarz, którego podupadające ego ścigane jest przez buchające ambicje oraz przeciągającą się blokadę twórczą. Od publikacji pierwszej książki minęło sporo czasu, a wyjazd do hotelu to kolejna próba pogoni za króliczkiem.
Na miejscu para spotyka Albana (Jalil Lespert) i Gabi (Mia Goth). On prowadzi biznesy, robi pieniądze, ona wie przede wszystkim, jak je wydawać. Na pierwszy rzut oka to mężczyzna gra pierwsze skrzypce w ich związku, jednak hipnotyzująca osobowość Gabi, czyni z niej groźną femme fatale.
Wywodząc się z podobnych sfer jak młody pisarz, dziewczyna doskonale zna jego czułe punkty. Wystarczy jej zaledwie podłechtanie jego ego krótką pochwałą ostatniej książki, by w mgnieniu oka opleść sobie Jamesa wokół palca. Nieświadomy niczego daje się uwieść i wciągnąć w rozgrywkę, na szali której stoi coś więcej niż życie. Tożsamość.
Żeby powiedzieć, o czym i jaki jest Infinity Pool bez zdradzania szczegółów wystarczy porównać go do Westworld, lecz pozbawionego elementów sci-fi. Podobnie, jak w serialu każdy aktor-robot może zostać odtworzony nieskończoną ilość razy, tak i tu podobną ideę eksploruje Cronenberg wprowadzając koncept dubla. Tym razem powielane są jednak nie przewody i druciki, a rzeczywista pełnokrwista tkanka ludzka.
Turystę, który złamie prawo na wyspie, w większości przypadków czeka śmierć. Drogą by jej uniknąć jest zdublowanie się, czyli poddanie procesowi, w którym nasze ciało zostaje sztucznie odtworzone, a przy okazji pozbawione niewygodnej części pamięci. Koniecznym a jednocześnie jedynym warunkiem do tego jest posiadanie wystarczających środków pieniężnych, aby opłacić operację. Wówczas to dubel zostaje ukarany, a skazany odchodzi z jego prochami.
Cała odpowiedzielność za czyny człowieka, wszelkie ich konsekwencje w tym kara śmierci zostają zrzucone na sztucznie spreparowaną istotę (?), obiekt (?). Brzmi kusząco, prawda? Co jednak jeśli to nie dubel zostaje rozstrzelany? Skąd mieć piewność, które ja jest moim ja? Kim stajemy się, kiedy dana nam jest możliwość bezkarnego przeżywania życia? Co dzieję się z naszymi zasadami, etyką, emocjami, które zwykliśmy odczuwać w sytuacjach angażujących nie tylko nasz umysł, ale przede wszystkim nasze ciało?
Podczas konferencji prasowej z twórcami, prócz edgy żartów, odtwórcy głównych ról Alexander Skarsgård i Mia Goth opowiadali o pracy na planie oraz sposobie kreowania swoich postaci. Alex zażartował, że jako pies spędził zamknięty w domu w Sztokholmie trzy miesiące. Choć nie mniej ważne w tym procesie były liczne rozmowy o kreowanym przez niego charakterze. Prowadzone przez okres niemal roku z Brandonem Cronenbergiem. Aktorka z kolei powiedziała, że kiedy gra, oddaje się w pełni w ręce reżysera, któremu ufa i za którego wizją decyduje się podążać.
Z jej ust padło jeszcze jedno równie interesujące, co prawdziwe stwierdzenie. Kiedy dziennikarze obecni na sali próbowali przypisywać filmowi kolejne łatki i znaczenia, Mia podkreśliła fakt, że niektóre sceny i rozwiązania mają przede wszystkim za zadanie dostarczyć widzowi emocji i działać na niego. Podczas kiedy rozciągające się w nieskończność nadinterpretacje są jedynie zbędnym przeintelektualizowywaniem treści. Trudno się z nią nie zgodzić.
Trudno o jednoznaczną ocenę filmu. To co często działa na poziomie pojedynczych scen, nie działa na poziomie całości i vice versa. Wydaje mi się, że równie bezpłodne byłyby dywagacje, czy krótszy metraż (Infinity Pool trwa 117 minut) pozwoliłby utrzymać ten cały koncept w ciaśniejszych ryzach. Mimo wydaje się wystarczającej ilości czasu elementy układanki takie jak dublowanie się, fikcyjny, reżimowy kraj z luksusowym kurortem dla najbogatszych, eksploracja natury człowieka pozbawionego definitywności i terminalności swoich czynów wydają się jedynie muśnięte. Pozostawiając szerokie pole do eksploatacji pootwieranych wątków.
Ja od filmu spodziewałem się nieco więcej, przez co z seansu wyszedłem trochę zawiedziony. Jednakowoż nie mogę powiedzieć, że nie bawiłem się dobrze. Wydaje się, że Infinity Pool przede wszystkim broni się konceptem i aktorami w pełni oddanymi swoim charakterom. W szczególności, jeśli jesteście fanami wspaniałej mimiki i ekspresji Mii Goth (dowód na zdjęciu poniżej), zwyczajnie nie możecie ominąć tego seansu!