Wrocław to miasto, w którym w porównaniu z wieloma innymi aglomeracjami, trudno skręcić w lewo. Powiecie pewnie, że to „kontrowersyjny pogląd”, bo przecież właściwie nie ma skrzyżowania, gdzie byłby to problem. Otóż są i to co najmniej cztery w samym centrum naszego pięknego miasta.
Pierwsze to zjazd z ul. Krupniczej na ul. Kazimierza Wielkiego, który zniknął wraz z zakończeniem remontu tej pierwszej. Remontu, który zapoznał wrocławian z przystankami wiedeńskimi – jestem pewny, że spotkanie uznają za niezmiernie pożyteczne. Tam jeszcze zakaz jest w jakiś sposób uzasadniony – można byłoby się spotkać z samochodami, które będąc już na Kazimierz Wielkiego zawracają. Z drugiej strony poprowadzenie ich w jak największej od siebie kolejności chyba nie powinno przysporzyć tak wielkich trudności…
Drugi to skrzyżowanie ul. Widok z…Kazimierza Wielkiego. Pechowy ten nasz król, bo w lewo na nim tylko zawracać można. Jest to jedno z tych miejsce, w którym w przeszłości samochody musiały się wymijać z tramwajami. Zadam w tym miejscu pytanie: Dlaczego nie mogą tego robić dalej? Podobnie rzecz się ma na skrzyżowaniu Świdnickiej i Podwala przy Renomie. Tam też skręt w lewo nie jest możliwy, zapewne (podkreślam to słowo, gdyż przy takiej analizie wszystko pozostaje w sferze domysłów) ze względu na jadące tramwaje.
Czy to samo kierowało urzędnikami magistratu, którzy zakazali skrętu w lewo z ul. Kołłątaja/Piotra Skargi z ul. Podwale? Niesłychane – czy naprawdę nie da się poprowadzić tramwajów tak, aby zarówno samochody, jak i środki komunikacji miejskiej nie musiały co chwilę wpadać w kolizję. Podpowiem: da! Ile lat to funkcjonowało bez znaczących trudności? Ile? Dużo!
Teraz przedstawię scenkę, która moim zdaniem obrazuje, jak tego typu decyzje podejmuje wrocławski magistrat. Wyobraźcie sobie kilku Panów (może z Paniami, żeby nie było posądzeń o dyskryminację), którzy spotykają się przy stole i rozmowa wygląda tak:
– Cześć Janusz, to jakby im utrudnić tym razem jazdę po mieście? Mamy już rekordowe korki, może coś jeszcze dodamy?
– Myślałem o tym i wpadłem na to: zakażmy im skręcać w lewo!
– Stare, było: patrzy przy renomie.
– Wiem, tam jest od dawna, ale może Widok i Kołłątaja? Będzie zabawnie.
– Ja bym jednak rzucił monetą – może wypadną inne ulice?
– To orzeł – zmieniamy te dwie, reszka – szukamy dalej.
– Kurde padło na rogu. To co robimy?
– Zakazujemy i szukamy dalej!
– Kapitalnie! Ale będzie zabawa!
Tak to sobie wyobrażam i, nie obrażając naprawdę nikogo, wolałbym się mylić.
Maciej Stasierski